Msza święta w 30 dzień po śmierci księdza infułata Stanisława Michalskiego została odprawiona 29 października br. w kościele polskim Św. Stanisława Kostki w Rzymie. W koncelebrze udział wzięli: abp Józef Kowalczyk - nuncjusz apostolski w Polsce, abp Henryk Nowacki - nuncjusz apostolski w Czechach, abp Edward Nowak - abp Stanisław Ryłko i 23 kapłanów oraz przedstawiciele zakonów, zgromadzeń zakonnych w Rzymie i wierni Polonii Polskiej, którzy korzystali przez przeszło 40 lat z duszpasterskiej posługi w tym kościele.
Koncelebrze przewodniczył i homilię wygłosił abp Szczepan Wesoły. Ukazał sylwetkę księdza Stanisława, urodzonego w roku 1916 w Stodołach na terenie diecezji sandomierskiej, jako swojego wieloletniego przyjaciela, dobrego ucznia gimnazjum i liceum sandomierskiego a potem studenta Akademii Militarnej i Artyleryjskiej gdzie zyskał stopień oficerski. Brał udział w walkach o wolność Polski w czasie II wojny światowej w Armii Pomorze. Pod Warszawą w czasie powstania został wzięty do niewoli niemieckiej w Eichstatt a potem przewieziony do Marnau. Po wojnie przybył do Włoch, ukończył filozofię i teologię na uniwersytecie Gregoriańskim i przyjął święcenia jako kapłan diecezji sandomierskiej. Na własną prośbę pozostał w Rzymie i studiował teologię biblijną. Nie podjął jednak drogi naukowej. Zawsze jak sam mawiał był duszpasterzem. Pełnił taką funkcję dla Polonii w Rzymie w centrum emigracyjnym dla Polaków. Do Polski w manifestacji przeciw układom politycznym i społecznej tego akceptacji, nigdy nie przybył, ale jak wspomina były proboszcz z jego rodzinnej miejscowości w Stodołach ks. Marian Molga zawsze chętnie wypytywał o rodzinne strony. Został mianowany kanonikiem przy Bazylice Santa Maria Maggiore, infułatem i spowiednikiem Ojca świętego Jana Pawła II. W pracy dykasterii Kurii Rzymskiej był bardzo solidny, odpowiedzialny i dyskretny, co było jego znamienną cechą. Ostatni okres jego ziemskiego życia wypełniła ciężka walka z chorobą. Rak umiejscowiony na nodze uniemożliwiał jego posługę, mimo to w ciszy znosił cierpienie ofiarowując je w intencji Ojca Świętego, i mimo skrywanego pieczołowicie trudu co sobota z laską w dłoni szedł pieszo na Watykan. "Takiego go zapamiętamy - wspominał abp Wesoły - jako Bożego kapłana, który wzorem Chrystusa poniósł krzyż na Golgotę. Uczmy się od niego wytrwałości i przyjmowania woli Bożej w naszym życiu."
Ks. Andrzej Rusak