
Pogrzeb ks. Buczyńskiego, kapłana konfesjonału

20 lutego 2009 roku w wieku 84 lat zmarł ksiądz prałat Franciszek Buczyński, kapłan od trzydziestu lat związany z parafią Matki Bożej Królowej Polski w Stalowej Woli. Człowiek niezwykle skromny i pobożny. Kapłan niezwykle szanowany w całym hutniczym grodzie. 22 lutego w bazylice konkatedralnej w Stalowej Woli wierni pożegnali swojego kapłana i niestrudzonego spowiednika. Licznie przybyli także księża z diecezji sandomierskiej, przemyskiej i rzeszowskiej. Obecny był też rektor Seminarium Duchownego w Sandomierzu, diakoni i klerycy. Nieszporom oraz Mszy Świętej żałobnej przewodniczyli biskupi Andrzej Dzięga i Edward Frankowski. - Wszyscy przeżywamy to cierpienie - powiedział bp Andrzej Dzięga. Wierzymy jednak, iż śmierć jest początkiem lepszego życia a nasza rozłąka ze zmarłymi jest przejściowa. Ufamy również, że spotkamy się z ks. Franciszkiem w domu naszego Ojca.
Ks. Franciszek Buczyński przybył do Stalowej Woli w 1979 roku wprost z Nowego Żmigrodu, wpierw rezygnując z funkcji proboszcza tamtejszej parafii. - Spalał się w służbie dla Boga i ludzi zarówno w Eucharystii jak i w konfesjonale - powiedział ks. Edward Madej, proboszcz parafii MBKP w Stalowej Woli. Uważał bowiem, iż człowiek nade wszystko potrzebuje odpuszczenia grzechów. Swoją postawą i gorliwością zachęcał wszystkich kapłanów, kleryków, dzieci, młodych i dorosłych do jedności z Bogiem. Od półtora roku zdrowie ks. Franciszka pogorszyło się do tego stopnia, iż przestał już wychodzić z własnego pokoju. Przez ostatnie kilka miesięcy bardzo też cierpiał. W końcu lekarze doszli do wniosku, iż ksiądz prałat dalsze leczenie powinien odbyć w szpitalu. Tam też spędził ostatnie tygodnie swojego życia pod troskliwą opieką lekarzy i pielęgniarek, w tym zwłaszcza ordynator oddziału wewnętrznego Barbary Sudoł oraz pielęgniarki Teresy Lis, która doglądała go również na plebanii.
- Ks. Franciszek - powiedział biskup Andrzej Dzięga - to cichy nauczyciel, cichy wychowawca i cichy świadek oraz wzór kapłańskiego przeżywania ciężkiego życia. Bogu dziękujemy za księdza Franciszka. Bp Edward Frankowski w homilii bardzo ciepło i serdecznie mówił o zmarłym ks. Franciszku Buczyńskim, którego dobrze znał ze wspólnej posługi w parafii MBKP. - Był naszym duchowym ojcem - bardzo emocjonalnie powiedział bp Frankowski. Dla mnie natomiast zawsze pozostanie wzorem, jak można pięknie żyć po kapłańsku. Wnosił w życie naszej kapłańskiej wspólnoty wiele spokoju, równowagi ducha, opanowania a przede wszystkim uczył nas patrzeć na życie tak głęboko po chrześcijańsku. Bp Frankowski zwrócił uwagę na oddanie ks. Franciszka chorym, których często odwiedzał w domach i w szpitalu. Swoją postawą i głoszonym słowem świadczył w ten sposób o Chrystusie. - Był męczennikiem konfesjonału - dodał biskup. Przebywał tam nie tylko w godzinach dyżuru i nie tylko, aby spowiadać, ale także by adorować Chrystusa. To była dla niego oaza szczęścia. Radował się też, gdy na adoracje przybywali parafianie. Starał się również im pomagać. Czego nie mógł uczynić w konfesjonale, robił poza nim.
Ks. Franciszkowi podziękowali przedstawiciele władz samorządowych miasta, grup oazowych, młodzież i dzieci. Po Mszy Świętej żałobny kondukt, za którym szły setki wiernych z pocztami sztandarowymi, przeszedł na cmentarz komunalny w Stalowej Woli.
Andrzej Capiga (e-mail)