Strona główna Duszpasterstwo
Instytucje diecezjalne



BiskupiKuria DiecezjalnaSąd BiskupiStrona główna
• Bp sandomierski Krzysztof Nitkiewicz
• Bp pomocniczy Edward Frankowski
• Bp senior Wacław Świerzawski
• Kancelaria Kurii Diecezjalnej
• Wydziały Kurii Diecezjalnej
• Diecezjalne rady i komisje
Caritas Diecezjalana
(Strona własna)
Wiadomości
Kalendarium
DekanatyParafie
• Wyszukiwarka parafii
Sanktuaria 
Uczelnie i szkołyDomy rekolekcyjne
i domy kultury
Media diecezjalneMuzeum Diecezjalne
• Wyższe Seminarium Duchowne
• Instytut Teologiczny
• WZNoS KUL Stalowa Wola
• WZPiNoG KUL Stalowa Wola
• Katolickie Liceum i Gimnazjum
w Sandomierzu

• Katolickie Liceum i Gimnazjum
w Ostrowcu Świętokrzyskim

• Katolickie Gimnazjum i Liceum
w Stalowej Woli

• Katolickie Przedszkole i Szkoła
Podstawowa w Ostrowcu Św.

• Rodzina szkół imienia Jana Pawła II
• Centrum KEiFC Quo vadis w Sandomierzu
• Ośrodek TiFCh Augustianum w Radomyślu
• Ośrodek Formacyjny w Tarnobrzegu
• Dom Formacyjny w Gorzycach
• Katolicki Dom Kultury w Sandomierzu
• Katolicki Dom Kultury Arka w Racławicach
• Ośrodek Formacji Liturgicznej Zawichost
• Ośrodek Pomocy w Kryzysach Fundacji
Powrót w Zawichoście

• Pustelnia Złotego Lasu w Rytwianach
• Relaksacyjno-Kontemplacyjne Centrum
Terapeutyczne SPeS w Rytwianach
• Diecezja Sandomierska w Internecie
• Gość Niedzielny
• Kronika Diecezji Sandomierskiej
• Niedziela
• Studia Sandomierskie
Dom Księży Emerytów
Katolickie Centra Pomocy Rodzinie
Wydawnictwo Diec.
i Drukarnia
(Strona własna)
Fundacja "Serce bez granic" (Strona własna)
  

» DUSZPASTERSTWO » KATECHUMENAT » KATECHEZY KATECHUMENALNE (5111)   
M E N U

Wysławiając
Miłosierdzie Boże


Duszp. Trzeźwości

Katechizacja

Pomoce katechet.

D. Dzieci i Młodzieży

Liturg. Służba Ołtarza

Ruch "Światło-Życie"

Piesza Pielgrzymka

Akcja Katolicka

KSM

Duszp. Rodzin

Katechumenat

Katechezy

Duszp. Akademickie

Duszp. Powołaniowe

Pap. Dzieła Misyjne

Wspólnoty

Duszp. Związków
Niesakramentalnych


Duszp. Biblijne

Koła różańcowe

Wspólnoty o. Pio

Duszp. niesłyszących

Rok Wiary 2012-2013



Główna Indeks



Nr strony



Wyszukiwarka ...




NIEDZIELA MIEJSCEM OBJAWIANIA SIĘ OBECNEGO

Dzień zmartwychwstania rozciąga się na wszystkie niedziele roku. Kto opuszcza Mszę świętą niedzielną, rozmija się z Chrystusem. + Obecny w Eucharystii leczy w nas zarzewie grzechu. + Kto poznaje i wyznaje swoje grzechy, jest prawdziwym uczniem Chrystusa. Kto im zaprzecza, jest kłamcą.

Każde słowo, jakie dziś wypowiem do was, moi drodzy neofici, nowo ochrzczeni, i do was, wszyscy inni, którzy towarzyszycie tym ludziom z daleka idącym do Chrystusa - każde słowo musi być powiązane z tym, co się wydarzyło w Wielką Sobotę. Od razu mam ochotę zapytać, tak jak ten Pielgrzym, który uczniów idących do Emaus pytał (On ich, nie oni Jego): Jak to, nie wiecie, co się wydarzyło w Jerozolimie? Ten, którego ukrzyżowano, zmartwychwstał (por. Łk 34,25-26). A kiedy zatrzymał się i zaczął wyjaśniać Pisma, i złamał Chleb, który łamiemy po dziś dzień - "wtedy oczy im się otworzyły" (Łk 24,31a) i powiedzieli: No tak, wiemy! Ale wtedy już "zniknął im z oczu" (Łk 24,31b).

To się wydarzyło w Wielką Sobotę, w uroczystym kontekście, by przypomnieć, że każda niedziela - dominica, dzień Pański, kyriake, dzień zmartwychwstałego Pana, dzień zmartwychwstania - jest miejscem objawiania się Obecnego. I co więcej, każda Eucharystia, i dzisiejsza (jakiej wiary trzeba, żeby przebić się przez obrzęd do ukrytej rzeczywistości!), każdy znak sakramentalny, chleb i wino, objaśniany słowami Pisma świętego, natchnionymi, Boskimi słowami - wprowadza w głębię misterium, w którym się spotyka Rzeczywistość. Jest nią obecny Bóg. "Resurrexi, et adhuc tecum sum" (por. Ps 139,18), zmartwychwstałem i jestem aż dotąd z wami, "przez wszystkie dni, aż do skończenia świata" (Mt 28,20).


1. "Przyłączam się do Ciebie, Chrystusie"

Ale pragnę zwrócić uwagę - bo wy, neofici, jesteście adresatem pierwszym tego dzisiejszego przemówienia - na inny wątek. Mianowicie to spotkanie w Wieczerniku zostało poprzedzone największym przywilejem, jaki człowiek może w życiu otrzymać: udzielono wam chrztu świętego. Kapłan stanął przed każdym z was i kazał wam powiedzieć te wstrząsające słowa, o ważnych i wiążących następstwach. Brzmią one dzisiaj krótko: Wyrzekasz się? Powiedziałeś: Wyrzekam. Kiedyś w starożytności były one dłuższe: "Odrzekam ci się, szatanie - mówił człowiek, po to, by za chwilę powiedzieć: "Przyłączam się do Ciebie, Chrystusie". Dziś mówimy: Wierzę. Ale to "wierzę" znaczy to samo: przyłączam się do Ciebie, Chrystusie, będę chodził z Tobą, za Tobą. "Za Chrystusem niosącym krzyż - z krzyżem swoim", podpowiadał Norwid. A Edith Stein, która szła za Chrystusem aż do Oświęcimia, mówiła: za Chrystusem niosącym krzyż iść i w Jego ślady, które uczyniły Jego stopy, stawiać swoje stopy, i dojść do tego kresu, do którego On idzie. Bo przez Oświęcim-Golgotę przechodzi każdy do ostatecznego kresu. Wszędzie jest śmierć, która otwiera drzwi Domu Ojca.

Dał wam w Wielką Sobotę skarb, złożył w wasze wnętrze dar: łaskę. Nazywamy to umownie, obrazowo: iskrę swojego życia. Dał wam naczynie wody żywej, którą niesiecie w sobie. Obyście go nigdy nie zniszczyli!

Oto jest wstęp do naszego problemu: co dalej? Nie daj Boże - nie liczę dni, ale chyba jest już więcej niż dziesięć od Wigilii Paschalnej - żeby ktoś już zgrzeszył ciężko, popełnił śmiertelny grzech. Już powinien wiedzieć, że dokonana zdrada domaga się natychmiastowego powrotu do źródła wody żywej. Zostawił Bóg ludziom dar swojego miłosierdzia w postaci sakramentu pokuty. Jeśli nie zgrzeszyłeś, masz prawo każdego dnia podejść i kiedy ci kapłan pokaże Ciało Chrystusa, powiedzieć "Amen", wyznać wiarę. To samo, co ten skrót, wyraża "Wierzę" czy też "Przyłączam się do Ciebie, Chrystusie".

I zaczynasz uczyć się patrzenia od wewnątrz. Świat szaleje - jak by Krasiński podpowiedział: "bogi szaleją i ludzie" - a chrześcijanie mają gaudium de veritate, radość z prawdy. Mają uczestnictwo w Jego mądrości, uczestnictwo w Jego miłości. Pod jednym warunkiem: że tę wierność Chrystusowi, trwanie w Nim i trwanie w Kościele zachowają. A świadectwem tego jest przyjmowanie Eucharystii. Autentyczne, godne. Bo można przyjmować Eucharystię świętokradzko: być w grzechu, w zuchwalstwie niszczyć w sobie życie Boże i tylko dla pozorów zachowywać ów przyjęty w chrześcijaństwie obyczaj.

Otóż to pytanie "co dalej?" musimy dzisiaj podjąć, rozwinąć je i wyciągnąć wnioski. Przypomnę jeszcze, zwłaszcza neofitom, że muszą być świadomi wielkości daru. Przyjęliście Eucharystię, Ciało Chrystusa, przyjęliście w bierzmowaniu dar Ducha Świętego - bez spowiedzi. Waszą spowiedzią był chrzest, obmycie, które domagało się waszego żalu, waszego postanowienia poprawy, waszej pokuty. Ale zostało to złożone w wasze ręce, przekazane waszej własnej, indywidualnej odpowiedzialności. Po prostu Bóg przez Chrystusa wam w ten sposób odpuścił grzechy i pozwolił korzystać z przywileju, z jakiego korzystają ludzie, którym grzechy zostały odpuszczone w sakramencie pokuty - ale zostało w was, tak jak we wszystkich nas, zarzewie grzechu.

Zarzewie grzechu! O tym wszystkim, o czym tu w tej chwili mówię - włącznie z pojęciem "grzech", "zarzewie grzechu", możliwość grzechu - o tym wszystkim wiemy tylko jako chrześcijanie. Grzech jest jakością, którą odkrywa chrzest. Żyliście dotychczas w grzechach. Jakie one były, wy sami już wiecie najlepiej. Kolejne spowiedzi będą jeszcze konfrontować wasze poczucie winy. Wprawdzie Bóg odpuścił wam grzechy przez chrzest, ale poczucie winy idzie za człowiekiem. Są czasem tak ciężkie grzechy, że jeśli się ich nie wyznaje u kapłana, który jest narzędziem Chrystusa, to się je wyznaje u psychiatry, żeby wyrwać ten ból, który jest wewnątrz, poczucie winy. Zdarza się, że człowiek nie potrafi przeżyć ciężaru winy i odbiera sobie życie - jeśli nie wierzy w odpuszczenie grzechów. Jesteśmy tu na terenie właściwym dla chrześcijaństwa, tak w realiach, jak i w nazewnictwie. Niechętnie mówi się o grzechu poza chrześcijaństwem i nikt nie chce się do grzechu, poza chrześcijaństwem, przyznać. Nawet ci tak zwani katolicy wierzący i praktykujący nie chcą zbytnio rozmawiać o grzechu.

Zacznę więc od wypowiedzi niezwykle fundamentalnej dla dzisiejszego rozważania, dla uchwycenia istoty naszego problemu. Św. Jan Apostoł, autor "Ewangelii duchowej", ten który podczas Ostatniej Wieczerzy spoczywał na piersi Chrystusa i słyszał tajemnicze zwierzenia - sekrety, które Jezus jemu w sposób szczególny przekazywał - dał zapis ewangeliczny, ale oprócz tego pozostawił Listy. Otóż w Pierwszym Liście pisze tak: "Nowina (Ewangelia), którą usłyszeliśmy od Niego i którą wam głosimy, jest taka: Bóg jest światłością, a nie ma w Nim żadnej ciemności. Jeżeli mówimy, że mamy z Nim łączność, a chodzimy w ciemności (aluzja do grzechu), kłamiemy i nie postępujemy zgodnie z prawdą. Jeżeli zaś chodzimy w światłości, tak jak On sam trwa w światłości, wtedy mamy łączność między sobą, a krew Jezusa (Chrystusa), Syna Jego, oczyszcza nas z wszelkiego grzechu. Jeśli mówimy, że nie mamy grzechu, to samych siebie oszukujemy i nie ma w nas prawdy. Jeżeli wyznajemy nasze grzechy, Bóg będąc wiernym i sprawiedliwym odpuści je nam i oczyści nas z wszelkiej nieprawości. Jeśli powiemy, że nie zgrzeszyliśmy, czynimy Go kłamcą i nie ma w nas Jego nauki" (1 J 1,5-10).

Mocne słowa! W kontekście chrztu nabierają one jeszcze większej wyrazistości. Właśnie do tego nawiązuje św. Paweł w Liście do Rzymian, którym on, Żyd, z rodu Beniamina, pierwotnie faryzeusz, ukazuje w krótkim ujęciu istotę chrztu: "Czyż nie wiadomo wam, że my wszyscy, którzyśmy otrzymali chrzest (w imię) Jezusa Chrystusa, zostaliśmy zanurzeni w jego śmierć? Przyjmując więc chrzest zanurzający nas w śmierć, zostaliśmy razem z Nim pogrzebani po to, abyśmy i my wkroczyli w nowe życie - jak Chrystus powstał z martwych dzięki chwale Ojca" (Rz 6,3-4). I kontynuacja tej myśli: "Niechże więc grzech nie króluje w waszym śmiertelnym ciele, poddając was swoim pożądliwościom. Nie oddawajcie też członków waszych jako broń nieprawości na służbę grzechowi, ale oddajcie się na służbę Bogu jako ci, którzy ze śmierci przeszli do życia, i członki wasze oddajcie jako broń sprawiedliwości na służbę Bogu. (Dwie drogi: dobro - zło, Bóg - szatan.) Albowiem grzech nie powinien nad wami panować, skoro nie jesteście poddani Prawu, ale łasce" (Rz 6,12-14).


2. Po chrzcie zostało w nas zarzewie grzechu

Te dwa teksty mówią o fakcie grzechu, o możliwości grzeszenia. Jak też przybliżają w zarysie (jak by filozof powiedział) istotę grzechu czy jego naturę. Bo nie sposób mówić o samych tylko różnicach między grzechem ciężkim, śmiertelnym i lekkim - a tym zajmiemy się dzisiaj - bez uświadomienia sobie, czym w ogóle jest grzech. Najczęściej, nie wiedząc, czym jest grzech, ludzie sobie albo grzech lekceważą, albo nie widzą powiązań grzechu z Eucharystią, albo nie widzą powiązań grzechu z sakramentem "chrztu pracowitego", jakim jest sakrament pokuty. Bo gdyby Bóg po odpuszczeniu grzechów przez chrzest, po zanurzeniu w śmierć i w zmartwychwstanie Chrystusa był tylko sprawiedliwy a nie miłosierny, to jeśliby człowiek popełnił grzech, powinien być za złamanie przymierza odrzucony na wieki. Z Bogiem żywym nie ma żartów. "Straszną jest rzeczą wpaść w ręce Boga żywego" (por. Hbr 10,31).

Otóż należałoby wiedzieć na temat natury grzechu to przede wszystkim, że grzech jest nie tylko złamaniem prawa, przykazania, przepisu, nakazu, zakazu, normy. To też. Termin ukuty przez Greków, anomia (nomos - prawo), oznacza stan społeczeństwa wynikający z rozpadu norm postępowania, sytuację, w której normy moralne są nieobecne lub niejasne. Ale by określić, czym jest grzech, trzeba spojrzeć do wnętrza człowieka. Grzech (hamartĄa) jest w sercu ludzkim, sięga samej głębi człowieka (por. Mt 15,18-19). I tu już możemy od razu powiedzieć, że grzech jest odwróceniem się od Boga (aversio a Deo), by wejść w kontakt ze stworzeniami (conversio ad creaturas), które ceni się bardziej niż Boga. W horyzontalnej linii kontaktów człowiek odwrócony od Boga bardzo szybko się gubi - mówi się (niedawno powstały slogan), że diabeł siedzi w szczegółach - i zaczyna paktować ze złem, które jest w stworzeniach. Bo całe stworzenie "zostało poddane marności" i jest dotknięte "niewolą zepsucia" (por. Rz 8,20-21).

Ale jeśli chodzi o relację do Boga, wobec którego człowiek ma zależność stworzenia wobec Istnienia ("prochem jesteś i w proch się obrócisz"), grzech jest najpierw wyrazem pychy i nieposłuszeństwa, wyrazem buntu: "non serviam", "nie będę Ci służył". Jest lekceważeniem Boga i w miejsce Boga postawieniem siebie samego: ja staję się kryterium dobra i zła, ja decyduję. Prometejska pycha, która kradnie ogień bogom, by wejść w ich prerogatywy. Lecz jeszcze większym złem grzechu jest naruszenie właściwej relacji do Chrystusa. Wracam do tego wątku, że grzech jest kategorią chrześcijańską. Grzeszy ten, kto został ochrzczony, zanurzony w śmierci i w zmartwychwstaniu Chrystusa, a nie jest wierny życiu Chrystusa, które się poczęło w nim od chrztu. Wtedy objawia przez grzech nie tylko pychę i bunt, i nieposłuszeństwo, ale niewdzięczność wobec dzieła Chrystusa dokonanego na Golgocie. Zdrada krwi Chrystusa wylanej za grzechy, które odpuścił każdemu z nas. Ale oprócz tego wzgardzenie przyjaźni, którą Bóg przez Chrystusa nam przekazuje i ofiarowuje.

Jest więc grzech zdradą miłości. I jeszcze, od strony ludzkiej, jest zejściem z drogi wiodącej do celu. Bo celem człowieka nie jest kres, który mieści się w doczesności. Sięga poza granice śmierci. Jest nim szczęście wiekuiste, nieśmiertelność z Bogiem. Nie sposób przekroczyć przepaść między śmiercią a życiem wiecznym - bez Chrystusa. Krzyż jest tą drabiną (którą średniowiecze zresztą ukazywało tak realistycznie), po której człowiek przebija się poprzez próg śmierci. A więc kto schodzi z drogi, która go do celu zaprowadzi, naraża się na katastrofę - ostrożne słowo, ale wszyscy rozumiemy, czym może się skończyć katastrofa.

A skutki grzechu wobec ludzi (tamte są wobec Boga)? Człowiek odwraca się od Boga i tym samym traci równowagę w sobie. Uczucia i namiętności, i żądze, zarzewie grzechu - pożądliwość oczu i ciała, i pycha - wymykają się spod władzy rozumu i woli. Człowiek staje się podatny na podszepty pokus, szatana, który jest za sceną dramatu, jaki rozgrywa się między Bogiem a człowiekiem. I tutaj mamy tysiące możliwych przypadków, mniej lub bardziej trudnych, skomplikowanych, gdzie człowiek musi pozostać wierny Bogu objawiającemu się przez Chrystusa i tkwić pośród kąkolu zasianego przez Przeciwnika.

Jest tu cała gama grzechów osobistych i grzechów społecznych. Ale zauważmy, że często ludzie mówią: "religia to moja prywatna sprawa, mój grzech to moja prywatna sprawa" - a nie wiedzą, że żaden grzech chrześcijanina nie jest sprawą prywatną. Jeśli się jest świadomym przynależności do Ciała Chrystusa - bo Kościół to nie "oni", tylko my - to panuje tutaj prawo naczyń połączonych. I jeśli ręka prawa grzeszy, to serce boli i mózg boli, a Chrystus ukrzyżowany jest Głową Ciała, w którym my ręką, nogą czy innymi elementami całości. Grzech obciąża Kościół, jest grzechem wspólnotowym (por. 1 Kor 12,26). I to nie tylko w wymiarze socjologicznym, jak w przypadku kioskarza sprzedającego pornografię i deprawującego tysiące ludzi przez swą nieodpowiedzialność. Już nie mówię o tych, którzy mają tak potężne narzędzia w ręku jak środki społecznego przekazu i możliwość penetracji w ludzkie sumienia i zniewalania tych sumień przez własny grzech. Kto za to odpowiada, że człowiek zły, zbrodniarz albo zboczeniec ma dostęp do środków masowego przekazu i może narzucać milionom ludzi, w imię wolności i demokracji, to co on myśli, a co jest odchyleniem od normy nie tylko chrześcijańskiej. ale ludzkiej, od prawa natury.

Ale nie idźmy w tym kierunku, bo to odrębny problem. Przytoczmy tylko słowa Chrystusa: "Z obfitości serca usta mówią. Dobry człowiek z dobrego skarbca wydobywa dobre rzeczy, zły człowiek ze złego skarbca wydobywa złe rzeczy" (Mt 12,34-35). A krótko tylko przypomnę, że Jezus wobec grzechu zajmował stanowisko określone. Nawet wobec największych grzeszników, zdrajców, jawnogrzesznicy, zbrodniarzy. Patrzył w oczy i kiedy widział skruchę, mówił: "Odpuszczają ci się twoje grzechy. Idź w pokoju i więcej nie grzesz" (por. J 5,14 i 8,11). I tak jest po dziś dzień.

I mamy już teraz odpowiedź, na którą czekamy. Mianowicie, rozpoczęliśmy życie z Bogiem, z Chrystusem. Przyjmujemy Go w Eucharystii. I jedynie grzech nie pozwala na kontynuowanie tego kontaktu. Godzi nie tylko wprost w Boga, ale we wspólnotę Kościoła, jest odłączeniem od społeczności ludzi, którzy mają prawo uczestniczyć w Eucharystii. Grzesznicy nie mogą pozostawać we wspólnocie, ponieważ zawiedli zaufanie wspólnoty. Oczywiście, Bóg nigdy nikogo od siebie nie odcina, jeśli ktoś chce się nawrócić. Jeśli spojrzy Chrystusowi w oczy i wspólnocie, która umie przebaczać, powrót zawsze jest możliwy. Ale trzeba tu poczynić pewne rozróżnienia i wyjaśnienia, aby dobrze rzecz zrozumieć. Mianowicie grzechy nie są sobie równe. Tylko grzech ciężki czyli śmiertelny zamyka drogę do Eucharystii i zabija w człowieku życie Boga. Nie powoduje tego grzech powszedni.

Słyszeliśmy różne określenia: są grzechy wołające o pomstę do nieba, jest siedem grzechów głównych, którymi są pycha, chciwość, nieczystość, zazdrość, nieumiarkowanie w jedzeniu i piciu, gniew, duchowe lenistwo. To są katechizmowe katalogi. Są katalogi biblijne, o nich za chwilę. Zacznijmy od "grzechów wołających o pomstę do nieba", bo te należą na pewno do kategorii grzechów śmiertelnych, ciężkich, gdzie przystępowanie do Eucharystii jest niemożliwe bez absolucji, rozgrzeszenia w konfesjonale. Pierwszy z nich to bratobójstwo (por. Rdz 4,10). Po wtóre: grzech sodomski (Rdz 19,13) czyli kontakty seksualne ludzi spokrewnionych ze sobą czy kontakty homoseksualne, czy zoofilia, a więc stosunki ze zwierzętami. Po trzecie: krzywdy spowodowane maluczkim, niezdolnym do samoobrony, wdowom czy sierotom (Wj 22,22-26). I wreszcie odmawianie zapłaty za pracę (Pwt 24,15; Jk 5,4). To ostatnie może doprowadzić do całkowitego zniszczenia etosu pracy w imię samozwańczo podejmowanej kompensacji.

To są rzeczy, które ze względu na ich rodzaj kwalifikuje się jako grzechy ciężkie - lecz to jeszcze nie wszystko. Bóg przebacza człowiekowi nawet najcięższe grzechy, ale istnieją grzechy przeciw Duchowi Świętemu (zaczynam od najcięższych spraw), o których Chrystus powiedział: "wszystkie grzechy i bluźnierstwa, których by się ludzie dopuścili, będą im odpuszczone. Kto by jednak zbluźnił przeciw Duchowi Świętemu, nigdy nie otrzyma odpuszczenia, lecz winien jest grzechu wiecznego" (Mk 3,28-29).

Należy tu przede wszystkim zuchwała ufność w miłosierdzie Boga. Człowiek mówi: mogę grzeszyć, mogę sobie interpretować to czy owo według mojego punktu widzenia - później pójdę się wyspowiadać, ale wcześniej z tej czy innej okazji do grzechu skorzystam. Dzisiaj jest to jeden z grzechów bardzo rozpowszechnionych. Przyczyniają się do tego, niestety, poglądy niektórych teologów, którzy odwołują się do tak zwanej opcji fundamentalnej: według tej koncepcji grzeszy ciężko tylko ten, kto odrzuca Boga jako zasadę swego życia, a kto uznaje Boga, kto Go wybiera, ten grzeszy tylko ze słabości. Ważne jest, bym wierzył w Boga i nieustannie się nawracał - mówi człowiek - a wtedy mogę nawet popełnić wiele grzechów, bo jestem słaby, na przykład serię cudzołóstw - ale się wyspowiadam i Bóg mi to odpuści. Grzech przeciw Duchowi Świętemu, więc grzech niewybaczalny. Ta niewybaczalność nie na tym polega, że Bóg tego grzechu nie odpuści, bo Bóg jest nieskończenie miłosierny i wszystko przebacza, ale na tym, że człowiek popełniający grzech przeciw Duchowi Świętemu nie chce zmienić zdania, nie nawraca się, nie rezygnuje ze swego nastawienia, ze swojej błędnej interpretacji Bożego miłosierdzia.

I odwrotność tego grzechu, też przeciw Duchowi Świętemu: zwątpienie w miłosierdzie Boga, zakończone rozpaczą. Rozpacz jest chorobą na śmierć (Kierkegaard). Człowiek, który - najczęściej z powodu pychy - zwątpił w miłosierdzie Boga, grzeszy ciężko. Przypadek bardzo trudny, ponieważ czasem niełatwo jest odróżnić ten grzech od depresji, od zmniejszenia odporności psychicznej. I wreszcie trzeci grzech przeciw Duchowi Świętemu: brak ducha pokuty. Właśnie to, co jest najczęstszym poniewieraniem warunków pięciu dobrej spowiedzi, a znacie je na pamięć: rachunek sumienia, żal za grzechy, mocne postanowienie poprawy, szczera spowiedź, zadośćuczynienie. Spowiedź bez żalu jest nieważna. Kto chce wyłudzić rozgrzeszenie z jakichkolwiek względów, kto spowiada się świętokradzko, nie żałując za popełnione grzechy i nie chcąc powstrzymać się od nich w przyszłości, objawia brak ducha pokuty i zamyka się na łaskę nawrócenia, trwając w grzechu śmiertelnym.


3. Chrystus daje światło dla rozróżniania i moc dla unikania grzechu

I tutaj jesteśmy bliscy już odpowiedzi na to pytanie, kiedy człowiek nie ma prawa przystąpić do Eucharystii. Nie ma prawa wtedy, kiedy popełnia grzech ciężki.

Istnieje więc podział na grzech śmiertelny czyli ciężki i na grzech powszedni. Biblia tego podziału nie zna, ale w wypowiedziach Chrystusa jest gradacja ciężkości grzechu. Mówi: "Czemu to widzisz drzazgę w oku swego brata, a belki we własnym oku nie dostrzegasz?" (Mt 7,3) oraz "przecedzacie komara a połykacie wielbłąda" (Mt 23,24). I do Piłata: "Większy grzech ma ten, który Mnie wydał tobie" (J 19,11).

W Listach św. Pawła są katalogi grzechów, spisy tych poważnych grzechów, które odcinają człowieka od Boga. Paweł, mówiąc o nowym życiu w Chrystusie, też zwracając się do nowo ochrzczonych, napomina: "Zadajcie śmierć temu, co jest przyziemne w waszych członkach: rozpuście, nieczystości, lubieżności, złej żądzy i chciwości, bo ona jest bałwochwalstwem. Nie okłamujcie się nawzajem, boście zwlekli z siebie dawnego człowieka z jego uczynkami, a przyoblekli nowego, który wciąż się odnawia ku głębszemu poznaniu Boga, według obrazu Tego, który go stworzył" (Kol 3,5.9-10). "Jest zaś rzeczą wiadomą - mówi dalej - jakie uczynki rodzą się z ciała: nierząd, nieczystość, wyuzdanie, uprawianie bałwochwalstwa, czary, nienawiść, spór, zawiść, wzburzenie, niewłaściwa pogoń za zaszczytami, niezgoda, rozłamy, zazdrość, pijaństwo, hulanki i tym podobne. Co do nich - pisze Paweł - zapowiadam wam, jak to już zapowiedziałem: ci, którzy się takich rzeczy dopuszczają, królestwa Bożego nie odziedziczą" (Ga 5,19-21).

A więc jest sporo grzechów, które mają ciężar grzechu śmiertelnego czyli ciężkiego. Tradycja Kościoła posługuje się tym dwuczłonowym podziałem jako obowiązującym - od czasu Soboru Trydenckiego stanowi on nawet prawdę doktrynalną uznaną oficjalnie przez Kościół. Ostatnio niektórzy teologowie wysunęli projekt zastąpienia go podziałem na trzy kategorie: grzechy śmiertelne, ciężkie i powszednie; tylko te pierwsze miałyby pozbawiać życia wiecznego, życia łaski, grzechy ciężkie natomiast stanowiłyby niejako człon pośredni i nie byłyby przeszkodą do przyjmowania Komunii świętej. Ale obecny nasz papież w encyklice poświęconej pojednaniu i pokucie, "Reconciliatio et paenitentia", wrócił do tego podwójnego podziału i sprawę definitywnie rozstrzygnął.

I teraz jesteśmy już w samym "oku cyklonu": jak określa się grzech ciężki? To nie jest rzecz prosta. Wydaje się, że - jak mówi św. Augustyn - Bóg dlatego pozostawił niejasną granicę między grzechem ciężkim a powszednim, by człowiek lekkomyślnie nie grzeszył. Są pewne grzechy, które z samej natury są ciężkie. Należą do nich nienawiść wobec Boga, bluźnierstwo, bałwochwalstwo, znieważenie Eucharystii, zdrada tajemnicy spowiedzi (grzechy godzące wprost w Boga), zabójstwo narodzonych i nienarodzonych (grzechy godzące w człowieka). Ale nawet jeśli ktoś zabije człowieka strzelając do niego z fuzji, może się zdarzyć, że włożył w nią ślepy nabój, a ktoś mu go wymienił na prawdziwy. Jest tysiące możliwych okoliczności i w praktyce określenie grzechu ciężkiego jest niezwykle trudne. Dlatego nikt nigdy nie powinien desperować i przesądzać o potępieniu kogokolwiek z ludzi. Nawet o Judaszu nie można mówić, że jest potępiony. Nie wiemy. Mógł w ostatniej chwili, nawet w chwili samobójstwa z rozpaczy, prosić o przebaczenie. Nie, nie wolno tego tknąć, to jest zawarte w sanktuarium tajemnicy każdego człowieka.

Otóż grzech śmiertelny musi spełniać trzy warunki, i to trzy warunki naraz. Po pierwsze, musi być przedmiot poważny - dlatego wyliczyłem najpierw grzechy przeciw Duchowi Świętemu, grzechy wołające o pomstę do nieba i te niektóre z katalogów biblijnych oraz siedem grzechów głównych - po wtóre, pełna świadomość, po trzecie, całkowita zgoda wewnętrzna. Czyli mówimy: grzech ciężki to świadome i dobrowolne przekroczenie prawa Boskiego w rzeczy ważnej. Te trzy warunki w konkretnym przypadku mogą wystąpić w różnym połączeniu. Może być przedmiot poważny a wola słaba choć rozeznanie dobre albo może być świadomość słaba przy całkowitej wolności woli. Niezwykle trudne przypadki, wymagające wnikliwej analizy. Bo jeśli zabraknie któregoś z tych trzech warunków, grzech nie może być uznany za ciężki.

Skąd wiadomo, czy przedmiot grzechu jest poważny? Trzeba tu przyłożyć skalę wartościowania według trzech kryteriów. Pierwsze to Biblia - a więc musi być zapisane w Piśmie Świętym, że coś jest grzechem. Choć nie ma tam wszystkich grzechów, nie ma na przykład nic o środkach antykoncepcyjnych. Dlatego musi być tradycja dwóch tysięcy lat: co na ten temat mówili Augustyn i Bazyli Wielki, i Tomasz z Akwinu, i inni Ojcowie Kościoła Wschodniego i Zachodniego. I musi być, po trzecie, dziś obowiązująca nauka Kościoła wyrażona przez najwyższy autorytet kościelny, papieża, który jest dla chrześcijan interpretatorem Biblii i Tradycji, nieomylny w sprawach wiary i obyczajów. Każda nowa epoka, każda kultura i cywilizacja domaga się ciągle adekwatnej wykładni prawdy objawionej przez Jezusa Chrystusa.

Tak więc zamyka drogę do Eucharystii grzech ciężki. To nie znaczy, żeby grzech lekki lekceważyć. Bo grzech lekki osłabia więź człowieka z Bogiem. Św. Jan od Krzyża kapitalnie powiedział: czy ptak jest przywiązany nitką, czy łańcuchem - nie poleci. Jeśli grzeszysz lekko i mówisz: to nie taka wielka rzecz, te nasze drobne codzienne upadki - i nie zerwiesz nitki, to nie polecisz. Łatwiej wprawdzie zerwać nitkę niż łańcuch, ale często wielcy grzesznicy szybciej się nawracają, bo widzą łańcuch: tu nie ma żartów! A ci z nitką poddają się owym liliputom, którzy tak opanują paluszek po paluszku, że później człowiek ani drgnie i jest taki sam. Oziębły. Wierzący niepraktykujący.

Mądrość Kościoła od dwóch tysięcy lat powtarza wciąż: "Bierzcie i jedzcie z tego wszyscy". "Kto pożywa Ciało Moje i pije moją Krew, we Mnie mieszka a Ja w nim" (por. J 6,56). Kto pożywa Ciało i pije Krew, doświadczy, że Ja będę przez niego działał. Podzielę się z nim mądrością i mocą miłości.

Jeśli zgrzeszysz zdradzając wierność - korzystaj ze spowiedzi. Człowiek, który to bierze na serio i doświadczył fascynacji Bogiem, nie musi być odciągany od grzechu. Już wie dobrze, co grzech proponuje, może już zaznał smaku katastrofy, która mu grozi, i zaczął wracać. A jeśli nie wie, to niech się dowie. Bo normalna praktyka jest taka - dotyczy to zwłaszcza was, neofitów, którzy nie macie jeszcze dostatecznej wiedzy - że musi być ktoś, kto pomoże poznać wam kryterium grzechu ciężkiego według Biblii, tradycji i magisterium Kościoła, nauki papieża. Ktoś musi to znać i aplikować w konkretnym przypadku. Tak jak lekarz: im trudniejszy przypadek, tym większy ma być specjalista, który musi brać dane do ręki, czytać, stawiać diagnozę i leczyć.

Kto więc chce każdej niedzieli i ile razy jest na Mszy przystępować do Komunii, a powinien, ten nie ma wyjścia: po chrzcie przynajmniej przez rok musi chodzić co miesiąc do spowiedzi do jednego księdza, który będzie mu interpretował te wszystkie trudne zasady teoretyczne - teologiczne, psychologiczne, mistyczne być może. Wszystkie je pozbiera razem i pomoże ci nie tylko ustrzec się od grzechu, ale iść na tę górę, na którą człowiek wtedy się wznosi, kiedy ucina łańcuch i nitkę (i nitka ważna!), na górę Karmel, na górę Syjon, gdzie Mojżesz rozmawia z Bogiem twarzą w twarz jak przyjaciel z przyjacielem (Wj 33,11) a ludzie naokoło budują sobie złote cielce i tańczą wokół nich myśląc, że są szczęśliwi.


W górę
Cofnij Strona główna Copyright © 2000-2017 by Diecezja Sandomierska
Poinformuj Redakcję Portalu: www@sandomierz.opoka.org.pl
Aktualizacja: 7 czerwca 2011