Strona główna Duszpasterstwo
Instytucje diecezjalne



BiskupiKuria DiecezjalnaSąd BiskupiStrona główna
• Bp sandomierski Krzysztof Nitkiewicz
• Bp pomocniczy Edward Frankowski
• Bp senior Wacław Świerzawski
• Kancelaria Kurii Diecezjalnej
• Wydziały Kurii Diecezjalnej
• Diecezjalne rady i komisje
Caritas Diecezjalana
(Strona własna)
Wiadomości
Kalendarium
DekanatyParafie
• Wyszukiwarka parafii
Sanktuaria 
Uczelnie i szkołyDomy rekolekcyjne
i domy kultury
Media diecezjalneMuzeum Diecezjalne
• Wyższe Seminarium Duchowne
• Instytut Teologiczny
• WZNoS KUL Stalowa Wola
• WZPiNoG KUL Stalowa Wola
• Katolickie Liceum i Gimnazjum
w Sandomierzu

• Katolickie Liceum i Gimnazjum
w Ostrowcu Świętokrzyskim

• Katolickie Gimnazjum i Liceum
w Stalowej Woli

• Katolickie Przedszkole i Szkoła
Podstawowa w Ostrowcu Św.

• Rodzina szkół imienia Jana Pawła II
• Centrum KEiFC Quo vadis w Sandomierzu
• Ośrodek TiFCh Augustianum w Radomyślu
• Ośrodek Formacyjny w Tarnobrzegu
• Dom Formacyjny w Gorzycach
• Katolicki Dom Kultury w Sandomierzu
• Katolicki Dom Kultury Arka w Racławicach
• Ośrodek Formacji Liturgicznej Zawichost
• Ośrodek Pomocy w Kryzysach Fundacji
Powrót w Zawichoście

• Pustelnia Złotego Lasu w Rytwianach
• Relaksacyjno-Kontemplacyjne Centrum
Terapeutyczne SPeS w Rytwianach
• Diecezja Sandomierska w Internecie
• Gość Niedzielny
• Kronika Diecezji Sandomierskiej
• Niedziela
• Studia Sandomierskie
Dom Księży Emerytów
Katolickie Centra Pomocy Rodzinie
Wydawnictwo Diec.
i Drukarnia
(Strona własna)
Fundacja "Serce bez granic" (Strona własna)
  

» DUSZPASTERSTWO » KATECHUMENAT » KATECHEZY KATECHUMENALNE (5111)   
M E N U

Wysławiając
Miłosierdzie Boże


Duszp. Trzeźwości

Katechizacja

Pomoce katechet.

D. Dzieci i Młodzieży

Liturg. Służba Ołtarza

Ruch "Światło-Życie"

Piesza Pielgrzymka

Akcja Katolicka

KSM

Duszp. Rodzin

Katechumenat

Katechezy

Duszp. Akademickie

Duszp. Powołaniowe

Pap. Dzieła Misyjne

Wspólnoty

Duszp. Związków
Niesakramentalnych


Duszp. Biblijne

Koła różańcowe

Wspólnoty o. Pio

Duszp. niesłyszących

Rok Wiary 2012-2013



Główna Indeks



Nr strony



Wyszukiwarka ...




MODLITWA UCZY WCIELAĆ SŁOWO W CZYN

Teoria chrześcijaństwa ma się wcielać w praktykę życia. Trzeba wciąż poznawać teorię. + Ale teorię trzeba miłować, by ją wcielić. A to dokonuje się przez modlitwę. + Modlitwa musi dojrzewać. Od słów, cudzych a potem własnych, trzeba przechodzić do ich rozważania. Ale po to, by uświadomić sobie obecność Chrystusa i trwać przy Obecnym. + To Chrystus uczy wcielania słów w czyn i daje do tego siły.

Słowo ma się stać ciałem, teoria - praktyką. Wiedzą o tym niemal wszyscy ludzie. Zwłaszcza ci, którzy profesjonalnie zajmują się nauczaniem. Wiedzą, że nie można poprzestać na wykładach. Trzeba podczas ćwiczeń przekonać się, że słuchacz zrozumiał przekaz i przyjął metodę ukazaną w tym przekazie za swoją, i dzięki niej przyswoił sobie te treści, które usłyszał na wykładzie. Wszyscy wiemy, że można wypowiedzieć wiele słów, ale z tego jeszcze niewiele wynika. Słowo musi stać się ciałem.


1. Podczas modlitwy teoria przechodzi w praktykę

Jedną z największych pokus w każdej religii jest przesada w mówieniu. W teorii nad praktyką. Stąd pojawiają się w dziejach Kościoła tendencje, by objawiać Chrystusa innym sposobem niż przez mówienie. Oczywiście, nie dotyczy to spełniania urzędu nauczycielskiego Kościoła. Chrześcijaństwo zacznie się wtedy praktycznie spełniać, kiedy się wpierw o tym usłyszy, kiedy się pozna teorię. Jeśli się jej nie zna, to jest to początek klęski. Św. Franciszek z Asyżu miał powiedzieć kiedyś braciszkowi proszącemu o psałterz: "Rozetrzyj popiół w rękach i czytaj. Po co ci książki?" Jest w tym głęboka prawda, ale jest też ogromne zagrożenie.

Trzeba mieć solidną wiedzę a równocześnie wielką pokorę i miłość, żeby jeszcze więcej wiedzieć. Zwłaszcza to, by wiedzy nie stawiać na piedestale bóstwa. Wiedza ma być służebnicą wobec miłości. Nawet wiedza rozumiana jako poznawanie prawdy. Św. Tomasz z Akwinu, wybitny intelektualista chrześcijański, powiedział, że trzeba mieć w myśleniu miłość. Wtedy dopiero jest to co potrzeba. Im bardziej myśl jest przenikliwa i sięga w głębię przedmiotu - i czyni to w miłości - tym bardziej ten przedmiot staje się nie tylko bliższy, ale integruje się z człowiekiem. Zakorzenia się w człowieku. To znaczy słowo staje się ciałem. To znaczy to, co obwieszcza mi przedmiot, zaczyna być we mnie. Kto miłuje prawdę, posiada prawdę. Kto miłuje Boga, posiada Boga.

Oto doszliśmy do niezwykle ważnego zagadnienia. Ci ludzie, którzy są ochrzczeni, którzy stają się chrześcijanami a potem odchodzą, ci wpadają w kryzysy dlatego, że nie miłują Boga - zresztą gramatyka każdego kryzysu polega na tym, że ludzie nie miłują tego ideału, jaki jest przed nimi - bo nie utrzymują dialogu z Bogiem. Nie zrozumieli, że do miłowania konieczna jest modlitwa. Podczas modlitwy teoria zaczyna przechodzić w praktykę. Teoria poznawania Boga, aby Go miłować i tym samym przyjąć Go, aby w nas mieszkał. To zaczyna żyć w nas.

Bóg we mnie mieszka, jeśli przyjmuję Komunię świętą i miłuję Tego, którego przyjmuję, a nie tylko "chodzę" do Komunii zewnętrznie. Paradoks nad paradoksami! Można przyjmować Pana Jezusa, ale bezdusznie, i wtedy czyny przeczą tej miłości, temu ładunkowi miłości, jakim jest Chrystus ukryty w Hostii, przyjęty do serca.

Wróćmy teraz do modlitwy. Modlitwa ma pewne fazy rozwojowe. Jest modlitwa pierwotna, zaczątkowa, kiedy powtarzamy cudze schematy i cudze słowa. Każda taka modlitwa może pozostać na poziomie tylko recytacji zewnętrznej. Msza święta, kiedy wszyscy wspólnie odpowiadamy, nieszpory, które śpiewamy wieczorem, litanie, które odmawiamy, Modlitwa Pańska, której nauczył nas Chrystus - wszystko to może być brane formalnie, werbalnie, rutynowo.

Głębszy etap to refleksja nad treścią wypowiadanych słów i modlitw, nawet tych często powtarzanych. Różaniec na przykład polega na wymawianiu słów modlitwy "Zdrowaś Mario", ale nie na tym zatrzymuje się uwaga - trzeba sięgać do treści danej tajemnicy. Jest to trudna modlitwa, ale właśnie rytm powtarzanych słów ułatwia rozważanie tajemnicy ewangelicznej.

Po pewnym czasie jednak zaczyna się odczuwać brak czegoś, co przekracza sformułowania, co jest bez słów. Prowadzi do tego jak gdyby forma przejściowa modlitwy - medytacja, rozważanie, modlitwa myślna, praca człowieka nad tekstem; głównie refleksja, ale nie tylko. W terminie "medytacja" mieści się coś, co ma należeć do istoty życia każdego człowieka wierzącego - integracja, przyswajanie poznawanej teorii chrześcijaństwa.

Na czym to polega? Otóż modlitwę ujętą najpierw w cudze sformułowania człowiek stara się przyswoić na tyle, by miała wpływ na jego życie. Na przykład słowa: "Zmiłuj się nade mną, Panie, w swojej łaskawości, w ogromie swego miłosierdzia zgładź nieprawość moją" (Ps 51) czy znane suplikacje św. Augustyna: "Przed oczy Twoje, Panie, winy nasze składamy... Gdy miecz Twój na nas podniesiony trzymasz, wiele obiecujemy, lecz gdy go spuścisz, obietnic wykonać nie chcemy..." dają wiele do myślenia, gdy wymawiamy te słowa powoli i zastanawiamy się nad nimi. Pobudzają do skruchy, pobudzają do naprawy życia, uczą mądrości. Ale to jeszcze nie wszystko.


2. Warunkiem przemiany jest świadomość obecności Pana

Istota medytacji jest w tym jej akcie, który przekształca teorię w praktykę, który pomaga, aby słowo stało się ciałem w nas, aby treść słowa została w nas zakorzeniona. Jest nim świadomość obecności. Modlitwa, którą nazywamy medytacją, ma trzy takie momenty: stawienie się w obecności Bożej, dialog z Bogiem obecnym i trwanie wobec Obecnego. Nie można traktować tego chronologicznie, sądzić, że najpierw będzie akt stawienia się w obecności Bożej, po nim nastąpi akt zwany dialogiem z Obecnym, a potem wyciszenie zwane trwaniem. Ale zacznijmy od pierwszego.

Najważniejszą sprawą człowieka z Bogiem jest sprawa Jego wobec nas obecności. Od strony człowieka konieczna jest umiejętność zbliżania się do Boga, który zbliża się ku człowiekowi, który jest przy człowieku. O tym często nie wiemy. Mówimy tylko, że Bóg jest wszędzie, że Chrystus jest w Eucharystii, i w momencie rozpoczynania naszego modlitewnego dialogu wydaje nam się, że to my rozpoczynamy. A tymczasem to On rozpoczyna i wszystko zaczyna się z Jego inicjatywy. Najważniejszą rzeczą w modlitwie, jakakolwiek by była, jest więc obecność Boga i świadomość tej obecności.

Na początku Mszy staramy się wyczulać waszą świadomość, że zaczyna się sprawa z Bogiem, On tu jest. Gdy dziś wrócimy wieczorem do swoich domów i przyjdzie czas modlitwy, po znaku krzyża - pierwszy akt - niech wszystko zamilknie, to co nas otacza i to, co jest w nas: Jesteś, dopadłeś mnie! I zacznie się kilka chwil z Tobą... Nie chodzi o wyobrażenie, choć niektórym to pomaga, mają swoje ulubione wizerunki Obecnego. Ale to nie jest ważne i nawet lepiej, jeśli nie ma przed oczami żadnego obrazu. Mamy ich dość w oczach i uszach po całym dniu i po wpatrywaniu się w środki masowego przekazu. Jednym z największych dramatów współczesnego człowieka jest nieumiejętność koncentracji na osobie obecnego Boga. Po kilku chwilach, nawet po dobrym rozpoczęciu przez stawienie się w obecności Bożej zaczyna się wewnątrz nas jazgot, który odrywa naszą uwagę od Oblicza, jeszcze zakrytego, Boga zbliżającego się ku nam.


3. Sposobem - dialog z Obecnym i modlitwa trwania

Ten pierwszy etap, wstęp, ma nam pomóc w dialogu. Tekst, najczęściej tekst modlitwy, jest naszą odpowiedzią. Wchodzę w ducha psalmisty czy innego autora danej modlitwy i posługuję się jego sformułowaniami. Mówię do Obecnego jego słowami. Co On mi odpowie, to jest inna sprawa. Każdemu inaczej, każdemu na jego miarę, każdemu według jego pragnienia i pokory. A wszystko po to, by nastąpił trzeci akt - trwanie.

Ludzie młodzi, którzy tyle mówią o miłości - a wiedzą na ten temat najmniej, choć nigdy by się do tego nie przyznali - myślą, że miłość polega na czymś innym. Że jest ruchem człowieka ku człowiekowi, co zresztą jest prawdą. W relacji do Boga też: Bóg ku człowiekowi aż do ekstazy i człowiek, jeśli dojrzał do tego, ku Bogu aż do ekstazy. Początkiem miłosnego spotkania jest wzajemne dążenie i dialog. Ale kresem jest trwanie. O tym wie tylko ten, kto tego doświadczył. Znamy zdanie św. Bernarda z Clairvaux: "Expertus potest dicere, quid est Iesum diligere". Ten kto doświadczył Chrystusa i Jego obecności, może mówić, czym jest umiłowanie Chrystusa. Nie filozof, psycholog czy organizator modlitewnych spotkań. Kto tego nie doświadczył, niech nie zabiera głosu.

A więc te trzy: stawienie się w obecności Bożej, dialog - który jest najłatwiejszy, bo można się posługiwać cudzymi sformułowaniami, często bardzo ciekawymi, czy świętymi tekstami jak psalmy, modlitwy z Pisma świętego - i trwanie, które jest owocem świadomości Obecnego i owocem dialogu. Ale ponieważ ten jazgot wewnętrzny, ta "sfora zwierząt", to "kłębowisko żmij", które ciągle porusza się w nas, odrywa naszą uwagę i to trwanie rozbija, wracamy znowu do aktu wstępnego. Otrząsa się człowiek i wraca do Obecnego. Stawia się w Obecności, potem zaczyna znowu dialog, a wreszcie trwa. Tak dokonuje się owo przyswajanie tego, co jest w Obecnym.

Św. Jan Ewangelista - tradycja mówi, dlatego, że podczas Ostatniej Wieczerzy spoczywał na piersi Chrystusa - otrzymał przywilej doświadczenia miłości, która promieniowała z Jego serca. Jest taki zwyczaj, że w dzień św. Jana daje się ludziom w kościele poświęcone wino. Podając je kapłan mówi: "Bibe amorem sancti Joannis - pij miłość św. Jana". Jak gdyby aluzja do tego, że spoczywając na piersi Jezusa, na Jego sercu, pił miłość. A mając miłość, i to miłość zakorzenioną w umyśle - "caritas est in ratione", jak mówił św. Tomasz z Akwinu, miłość jest w intelekcie ludzkim, jeśli to miłość prawdziwa - wgłębiał się w misterium Boga, które rozumiał nie dlatego, że poznał je rozumowo, ale dlatego, że dotarł do samego Boga - osobą do Osoby - który te tajemnice objawia.

Ludzie nie rozumieją przykazań Boskich. Nie pojmują, że chcąc zrozumieć ciężar Boskiego wymagania, muszą umiłować Chrystusa, by w imię tej przyjaźni przykazania stały się oczywistym nakazem serca. Wtedy dopiero może nastąpić wcielenie teorii w moje życie. Wtedy chcę nie tylko wypełnić przykazanie, ale również i radę, która jest czymś wyższym aniżeli przykazanie. Kameduli na Bielanach nie poszczą w piątek (przykazanie), to ich w ogóle nie interesuje, bo poszczą przez cały rok. Są ponad prawem postu. Z miłości do Chrystusa wyrzekają się w ogóle mięsa. Robią "więcej". Kto tego "więcej" nie pojmuje, pozostaje przy tym "mniej", które określa przykazanie. A jeśli nie widzi w tym związku z Chrystusem, który oddał życie za życie świata (por. J 6,15), to męczy się i buntuje, bo uważa, że przykazanie to jest kaganiec założony na jego wolność. Na jego samowolę.

Czas teraz, aby wejść w rytm Najświętszej Ofiary a potem już stanąć wobec Pana wystawionego w monstrancji. To jest, już mówiliśmy nieraz, przedłużenie momentu podniesienia. Kapłan podnosi po przeistoczeniu obecnego w Hostii Chrystusa a czasem umieszcza w monstrancji, żeby dochodząc jak gdyby do Obecności, wchodzić w głąb tej wielkiej tajemnicy miłości, która jest dla nas i dla naszego zbawienia.

A d o r a c j a

W imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego. Kiedy Ty, Panie, jesteś ukryty w Najświętszym Sakramencie (tak to nazywamy od wieków), kiedy jesteś w Chlebie, to wiem, że jesteś. Rozpoczęło się Twoje trwanie w Chlebie, kiedy wziąłeś Go w ręce i powiedziałeś: "To jest Ciało moje". To zdanie znaczy to samo co inne: "To Ja jestem" (por. Mk 6,50; J 18,5), ponieważ kontekstem, w którym trzeba czytać te słowa, jest Twoja obietnica: "Oto Ja jestem z wami przez wszystkie dni, aż do skończenia świata" (Mt 28,20). Pamiętam o tym. I dlatego, że pamiętam, łatwo mi jest przyjść tam, gdzie Ty jesteś. Uklęknąć i powiedzić całkiem po prostu: Jesteś.

Mogę tak powiedzieć dlatego, że Ty to tak ustanowiłeś. Ale mogę tak powiedzieć dlatego, że to ja jestem dziś, tu i teraz, przed Tobą, ponieważ Ty jesteś. Gdyby Cię tu dziś nie było, nie przyszedłbym tu. Nie miałbym wiary, nie zawierzyłbym Twoim słowom, nie umiłowałbym Ciebie. Tyś pierwszy umiłował (1 J 4,19). Umiłowałeś mnie stwarzając, umiłowałeś mnie dając mi iskrę swojego życia, którą nazywam w języku Kościoła łaską. "Z łaski Bożej jestem tym, kim jestem" (por. 1 Kor 15,10). I mogę klęczeć przed Tobą i mówić, jak mówię w tej chwili: jesteś, Ty jesteś! Ty, który jesteś Miłością, jesteś miłością mojej miłości.

Kiedy w ten dzisiejszy wieczór, klęcząc przed Tobą, obecnym, miłującym, uświadomiłem to sobie, pragnę posłuchać, co chciałbyś mi dziś powiedzieć, przekazać, wszczynając tym samym dialog, domagając się odpowiedzi.

Mówisz: "Ja jestem prawdziwym krzewem winnym, a Ojciec mój jest tym, który uprawia. Każdą latorośl, która we Mnie nie przynosi owocu, odcina, a każdą, która przynosi owoc, oczyszcza, aby przynosiła owoc obfitszy. Wy już jesteście czyści dzięki słowu, które wypowiedziałem do was. Wy trwajcie we Mnie, a Ja będę trwał w was. Podobnie jak latorośl nie może przynosić owocu sama z siebie - jeśli nie trwa w winnym krzewie - tak samo i wy, jeżeli we Mnie trwać nie będziecie. Ja jestem krzewem winnym, wy - latoroślami. Kto trwa we Mnie, a Ja w nim, ten przynosi owoc obfity, ponieważ beze Mnie nic nie możecie uczynić. Ten, kto we Mnie nie trwa, zostanie wyrzucony jak winna latorośl i uschnie. I zbiera się ją, i wrzuca do ognia, i płonie. Jeżeli we Mnie trwać będziecie, a słowa moje w was, poproście, o cokolwiek chcecie, a to wam się spełni" (J 15,1-7).

Masz prawo, Panie, powiedziawszy te słowa, zapytać: Czy słyszysz to, co mówię do ciebie? Czy słyszysz, czy chcesz o coś zapytać, czy chcesz wyjaśnień? Czy nie jest to proste dla ciebie i tak zrozumiałe, jak zrozumiała jest ta prosta przypowieść o zjednoczeniu krzewu winnego z latoroślą, latorośli z krzewem winnym?

Nawet nie trzeba odpowiadać. Zresztą o to też prosisz, przedkładając mi ten czytelny obraz: mówisz, by trwać w Tobie. By zamilknąć. By sprawić, żeby wszystko, co jest dokoła mnie i we mnie, zostało przeniknięte milczeniem. Żeby można było wejść poza dźwięk słów, jak gdyby dotknąć poprzez słowa Ciebie samego, który jesteś. I doświadczyć Twojego dotknięcia, a w nim delikatnej, czułej miłości, która przewyższa wszelką miłość.

Powiedziałeś: "Jeśli we Mnie trwać będziecie, a słowa moje w was, poproście, o cokolwiek chcecie, a to wam się spełni". Panie Jezu Chryste, Synu Boga Żywego, Boga Wszechmogącego, i Boże Wszechmogący - o cóż mógłbym dziś w ten wieczór prosić Ciebie, jak nie o pokój dla świata? O miłość przebaczającą, o życzliwość wzajemną i zrozumienie. O to proszę. O to prosimy. Powiedziałeś: O cokolwiek prosić będziecie razem, zjednoczeni w miłości, wy ludzie, którzy zawierzyliście Mnie i poszliście za Mną - to wam się stanie. Niech się tak stanie, jak prosimy. Niech się spełni Twoja wola. Amen.


W górę
Cofnij Strona główna Copyright © 2000-2017 by Diecezja Sandomierska
Poinformuj Redakcję Portalu: www@sandomierz.opoka.org.pl
Aktualizacja: 7 czerwca 2011