Strona główna Duszpasterstwo
Instytucje diecezjalne



BiskupiKuria DiecezjalnaSąd BiskupiStrona główna
• Bp sandomierski Krzysztof Nitkiewicz
• Bp pomocniczy Edward Frankowski
• Bp senior Wacław Świerzawski
• Kancelaria Kurii Diecezjalnej
• Wydziały Kurii Diecezjalnej
• Diecezjalne rady i komisje
Caritas Diecezjalana
(Strona własna)
Wiadomości
Kalendarium
DekanatyParafie
• Wyszukiwarka parafii
Sanktuaria 
Uczelnie i szkołyDomy rekolekcyjne
i domy kultury
Media diecezjalneMuzeum Diecezjalne
• Wyższe Seminarium Duchowne
• Instytut Teologiczny
• WZNoS KUL Stalowa Wola
• WZPiNoG KUL Stalowa Wola
• Katolickie Liceum i Gimnazjum
w Sandomierzu

• Katolickie Liceum i Gimnazjum
w Ostrowcu Świętokrzyskim

• Katolickie Gimnazjum i Liceum
w Stalowej Woli

• Katolickie Przedszkole i Szkoła
Podstawowa w Ostrowcu Św.

• Rodzina szkół imienia Jana Pawła II
• Centrum KEiFC Quo vadis w Sandomierzu
• Ośrodek TiFCh Augustianum w Radomyślu
• Ośrodek Formacyjny w Tarnobrzegu
• Dom Formacyjny w Gorzycach
• Katolicki Dom Kultury w Sandomierzu
• Katolicki Dom Kultury Arka w Racławicach
• Ośrodek Formacji Liturgicznej Zawichost
• Ośrodek Pomocy w Kryzysach Fundacji
Powrót w Zawichoście

• Pustelnia Złotego Lasu w Rytwianach
• Relaksacyjno-Kontemplacyjne Centrum
Terapeutyczne SPeS w Rytwianach
• Diecezja Sandomierska w Internecie
• Gość Niedzielny
• Kronika Diecezji Sandomierskiej
• Niedziela
• Studia Sandomierskie
Dom Księży Emerytów
Katolickie Centra Pomocy Rodzinie
Wydawnictwo Diec.
i Drukarnia
(Strona własna)
Fundacja "Serce bez granic" (Strona własna)
  

» DUSZPASTERSTWO » KATECHUMENAT » KATECHEZY KATECHUMENALNE (5111)   
M E N U

Wysławiając
Miłosierdzie Boże


Duszp. Trzeźwości

Katechizacja

Pomoce katechet.

D. Dzieci i Młodzieży

Liturg. Służba Ołtarza

Ruch "Światło-Życie"

Piesza Pielgrzymka

Akcja Katolicka

KSM

Duszp. Rodzin

Katechumenat

Katechezy

Duszp. Akademickie

Duszp. Powołaniowe

Pap. Dzieła Misyjne

Wspólnoty

Duszp. Związków
Niesakramentalnych


Duszp. Biblijne

Koła różańcowe

Wspólnoty o. Pio

Duszp. niesłyszących

Rok Wiary 2012-2013



Główna Indeks



Nr strony



Wyszukiwarka ...




DROGOWSKAZY

Swym dzieciom Kościół daje na drogę skróty-znaki: znak Krzyża, Symbol wiary, Imiona święte, małą metodę pracy nad sobą. + Praca nad sobą to stała praca nad pogłębianiem wiary i stała praca nad wcielaniem jej przez zdobywanie cnót moralnych, walkę z grzechem i życie według zasad duchowości chrzcielnej.

(Wprowadzenie:)

Mówimy zwykle głośno na początku sprawowanej Eucharystii: Przeprośmy Boga, abyśmy mogli godnie uczestniczyć w Ofierze krzyżowej Chrystusa. Skojarzmy sobie tę formułę z drugą. Zanim przed Komunią świętą wspólnie odmówimy Modlitwę Pańską, kapłan w naszym imieniu powie: Ośmielamy się mówić do Ciebie: Ojcze.

Prośmy o przebaczenie. Abyśmy mieli odwagę razem z Chrystusem składać ofiarę z naszego życia. Abyśmy rozumieli Jego ofiarę i wymagania, jakie stawia nam, jeśli chcemy być Jego uczniami.

(Homilia:)

O które to słowo chodzi, kiedy słyszymy w tej chwili z ust Kościoła takie zdanie: "Przyjmijcie słowo Boże nie jako słowo ludzkie, ale jak jest naprawdę, jako słowo Boga" (por. 1 Tes 2,13)? Co Bóg chce nam dzisiaj powiedzieć, co mówi? Chyba każdy, słuchając tego, co przeczytałem, w pewnym momencie pomyślał: To do mnie mówi Chrystus.

Nie zmieniajmy, nie zacierajmy tego, co kto sobie wziął do serca. Ale z tych wielu zdań, które padły, zapamiętajmy rzecz bardzo ważną. Gdybyśmy chcieli ująć całą odczytaną Ewangelię najkrócej, tak trzeba by powiedzieć: To Chrystus mówi i to jest słowo Boga: unikaj grzechu i unikaj okazji do grzechu.

Unikaj grzechu i okazji do grzechu! Inaczej rozumie te słowa dyrektor telewizji, który nie wie nawet (a może wie?), że gorszycielom kamień młyński u szyi - i do wody (Mt 18,6). Inaczej rozumie to człowiek, który patrzy na to, co tamten w sposób nieodpowiedzialny rzuca w świat. I kiedy pozwala to oglądać dzieciom. "Jeśli oko cię gorszy, wyłup je" (por. Mt 5,29). To nie są słowa księdza, który godzi w zasadę tolerancji i prowokuje antyklerykalizm. Tak mówi Bóg. "Przyjmijcie słowo Boże nie jako słowo ludzkie, ale jak jest naprawdę, jako słowo Boga".

Za chwilę będzie wygłoszona ostatnia katecheza - słowo do neofitów. Będziemy mówić o waszej odpowiedzialności za spowiedź, warunek dopuszczenia do kontaktu z Chrystusem obecnym w Eucharystii. W grzechu nie wolno przyjmować Ciała Chrystusowego. Kto w grzechu przyjmuje, przyjmuje niegodnie, a kto niegodnie przyjmuje, ten przyjmuje na sąd i potępienie (1 Kor 11,28-29.34). Takich słów nie mówiliśmy tu aż dotąd, ale to są słowa św. Pawła Apostoła.

Z trwogą więc patrzymy na tych, którzy jak słabe rośliny, nowo narodzone dzieci (1 P 2,2), wchodzą w tę współczesną dżunglę, nie mając korzeni głębokich. Ktoś powiedział o katechumenach pozostawionych samym sobie: "Byłoby zbrodnią wydać na świat istotę zbyt jeszcze kruchą, by mogła przeżyć" (Michel Dujarier). I dlatego proponujemy, zapraszamy. Co możemy więcej? Zachęcamy, prosimy - nie możemy nakazać. Choć nakazujemy (por. 2 Tes 3,6; 1 Tm 4,11). Nakazujemy, żebyście w przyszłym roku, już na innej zupełnie zasadzie (nas to też mobilizuje do wypracowania innej metody katechezy) zgłosili się we wrześniu, by rozpocząć jeszcze dopełniający etap chrześcijańskiego wtajemniczania, trwający rok.

Weźcie to sobie do serca i dobrze rozważcie. A gdybyście zobaczyli, że grunt się pod nogami usuwa - przyjdźcie wcześniej.

(Katecheza:)

Odwołam się do doświadczenia was wszystkich: były takie chwile w naszym życiu, że spotykaliśmy ludzi, którzy utracili wiarę. Ten skrót "utracić wiarę" wart jest też głębokich refleksji i przybliżeń. Skoro wiara jest łaską, darem Boga, to jak można ją utracić? Zgubić? Porzucić? Zdeptać? Jak się porzuca wiarę? Są tacy ludzie, którzy wiarę stracili i odeszli jak Judasz w ciemność (J 13,30). Ale są tacy, którzy wiarę odnaleźli.

Ochrzczeni w niemowlęctwie, nic nie wiedzieli. Inni byli do Komunii, do spowiedzi - odeszli. Byli bierzmowani - zdradzili. Z wieczernika Zesłania Ducha idzie się na męczeństwo, a nie w ciemność nocy i w zdradę. Są też tutaj tacy - i to wy jesteście, nowo ochrzczeni - którzy otrzymali wiarę. Neofici, ludzie od niedawna wierzący. Otrzymaliście dar największy, jaki człowiek może na tym świecie dostać. Dar od Boga, który jest Trójcą. Już coś niecoś na ten temat wiecie. Ale mówiąc: otrzymaliście dar od Boga - dobrze słuchajcie! - chcę wam przypomnieć, że darem danym przez Boga jest On sam. On staje się Darem! "On się nam daje cały, z nami zamieszkał tu", śpiewamy w pieśni kościelnej.

Darem, który On nam daje, jest On sam. I tutaj, po takim stwierdzeniu, trzeba wszystkim neofitom wylać kubeł zimnej wody na głowę i powiedzieć: po chrzcie, po otrzymaniu tego tak wielkiego Daru w waszym życiu będzie to samo co było, nic się nie zmieni - w sensie zmiany waszej natury. Chrzest to nie jest zabieg magiczny: nagle dotknęło cię coś i już całkiem jesteś inny. Ten sam zostaniesz! To jest jeden z największych paradoksów. My, wierzący, którzy staramy się być wierni Chrystusowi, którzy nawet dzisiaj przyjęliśmy Ciało Chrystusa i mamy w sobie więcej Bożej energii niż jakakolwiek (słabe to porównanie) elektrownia atomowa, bo mamy w sobie wszechmoc Boga wszechmogącego - jutro możemy odejść w ciemność jak Judasz, i powiedzieć: "nie znam tego Człowieka" (Mt 26,74).


1. Kto umie czytać znaki, nie zbłądzi

To są paradoksy! I dlatego tak wyostrzam ową sytuację - mówiąc przede wszystkim do was, neofici - że trzeba zadać sobie pytanie, konkretne pytanie: co robić. Co robić, kiedy zaczynacie żyć sami i kiedy nie będzie słowa skierowanego do neofity, który przeszedł rok katechumenatu. I może nawet nie będzie kogoś, kto by wiedząc o tym mówił: No tak, przykleiło się trochę tego błota, zrób coś, żeby dalej się nie przyklejało, żebyś nie zaczął ruchu wstecznego, żebyś nie wrócił z powrotem do pogaństwa, jak to często bywa.

Kto z was śledzi dobrze sposób tego przekazu, zauważył, że już staraliśmy się was zabezpieczyć jak tylko się da. Tak jak się zabezpiecza marynarza, który w łodzi płynie na głębię, czy alpinistę, który idzie na szczyty, czy nawet człowieka, który lecąc samolotem na wysokości dziesięciu kilometrów ma pod fotelem spadochron. Dawaliśmy wam recepty, skróty. Tymi skrótami są streszczenie wiary, Symbol wiary, Skład Apostolski i wyuczony na pamięć tekst Modlitwy Pańskiej. Dawaliśmy wam imiona święte Jezusa, Maryi, Józefa, waszego patrona jako broń niezwykłą w momentach trudnych. Przede wszystkim daliśmy wam znak krzyża.

Nauczyliśmy was czynić znak krzyża, gdzie wzywanie imion Boga w Trójcy Jedynego i otwieranie Jego Misterium poprzez tajemnicę krzyża ma wam dać moc i światło. Tak jak ten przeor zakonny, który wysyłając swojego zakonnika na studia zagraniczne do Rzymu - w średniowieczu, w drogę daleką - dał mu krzyż do ręki i powiedział (wy też dostaliście do ręki, oprócz tego, którym się znaczycie, ten wyrzeźbiony z dwu bierwion drzewa): "To jest cudowny krzyż (powiedział przeor), gdy będziesz w rozterce, gdy pobłądzisz - uklęknij, ucałuj i mów: Panie, powiedz, co mam czynić. I powie ci. On ci zawsze powie, co trzeba czynić". To wprawdzie kawałek drzewa, ale jeśli z wiarą i miłością do niego podejdziesz, jeśli poprzez ten znak wpatrzysz się w Ukrzyżowanego, będziesz wiedział. Tamtemu mówił, przez całe życie. Jego znajomi myśleli: cudowny krzyż! Kiedy umarł, porwali go - żeby im też mówił. Ale krzyż milczał. Nie mieli wiary, nie mieli miłości, nie potrafili iść za znakiem do Obecnego.

Przekazaliśmy wam małą metodę pracy nad sobą. Po pierwsze, Eucharystia. Po drugie, spowiedź regularna, miesięczna. Po trzecie, modlitwa codziennie, wieczorem zwłaszcza, piętnaście minut, z czytaniem - po czwarte - tekstu biblijnego i lekturą duchową. Po to, by - po piąte - życie swoje, walkę o każdy dzień, o zachowanie wierności przykazaniom Chrystusa, trud każdego dnia przynieść na ołtarz i złożyć w ofierze razem z Chrystusem, łącząc własny los z Jego losem, dążenie do śmierci z nadzieją zmartwychwstania.

To wszystko jest, to wszystko macie. Ale to wszystko naprowadziło nas na wątek główny: konieczna jest praca nad sobą. Chrystus, kiedy już pouczył swoich uczniów, powiedział im: "Kto chce być prawdziwym uczniem moim, niech weźmie krzyż swój na co dzień i idzie za Mną" (por. Łk 9,23). Bo "kto nie weźmie krzyża swego na co dzień, nie może być uczniem moim" (por Łk 14,27). A więc przez chrzest, przez Komunię świętą otrzymujemy Chrystusa, Chrystusa zmartwychwstałego, ale - paradoks niezwykły - po to, by wejść razem ze Zmartwychwstałym na krzyż! Dlatego nie ma autentycznego chrześcijaństwa i rozwoju człowieka, który przyjął chrzest i przyjmuje Eucharystię, bez ascezy. To stare słowo też niewiele znaczy dla niektórych. Po prostu chodzi o walkę. "Bojowaniem jest życie człowieka" (por. Hi 7,1), domaga się wyrzeczeń, rygoru, ładu i walki. To jest skrót tego co nazywamy: praca nad sobą.

Bo nie myślcie, że to, co otrzymaliście tutaj, wystarczy wam na długo. To samo można powiedzieć uczniom kończącym naukę religii w ósmej klasie czy razem z maturą, nawet mającym magisteria z teologii i doktoraty z teologii - niech nie myślą, że to wystarczy, że już wszystko wiedzą. Znają teorię, ale ta, podobna do paliwa, szybko się wypala. Kurz pada na całe foliały wiedzy i człowiek traci to, co jest motywem jego czynów, jego praktycznych działań. Jego łączenia losu własnego z losem Chrystusa - a ten los jest zawsze związany z drogą do Jerozolimy ukrzyżowania, gdzie musi nastąpić agonia, która jest dopełnieniem ascezy. Agonia to walka, ale już ostateczna.

A więc sprawa pierwsza: praca nad motywacją, nad stałym posiadaniem motywacji. Czyli: poznawać ten dar, który otrzymaliśmy, aby w nim odkryć zasady realizacji zadania, jakie Bóg każdemu z nas zlecił. "Uczyniwszy na wieki wybór (podpowiada poeta) każdej chwili wybierać muszę". Muszę wiedzieć, czym ten dar jest. Nazywa się go różnie. Nazwano go łaską, mówiąc że "łaska Boża jest do zbawienia koniecznie potrzebna". To słowo jest niezmiernie bogate. Teolog niemiecki Scheeben napisał kiedyś dzieło "Herrlichkeiten der g"ttlichen Gnade"; w starych edycjach polskich, z zeszłego wieku - niestety już w tym wieku tej książki nie wydano - miało ono tytuł "Wspaniałości łaski Bożej". Ileż razy słyszeliście tutaj słowo "łaska"! Łaska Boża jest darem do zbawienia koniecznie potrzebnym i łaska Boża mówi ci, i będzie ci mówić, jaki dar w sobie niesiesz. Dzięki niej poznasz ją.


2. Poznaj, chrześcijaninie, godność swoją

Ale to dalej jest teoria. To jest teoria o Łasce. Wszystko będzie zależeć od tego, czy poddasz się jej. Bo łaska pomoże ci zobaczyć w oglądzie całościowym to, kim jesteś w jedności z Chrystusem i braćmi. Ile też razy o tym mówiliśmy! Chrystus i Kościół - jedna mistyczna osoba. Chrystus Głową, Kościół Ciałem. Kto nie żyje w łasce a żyje w grzechu, odcina się od Głowy, którą jest Chrystus, i jest martwy. Jest trupem, choć przyznaje się do chrześcijaństwa. Także relacja do ludzi pozbawiona miłości jest martwa! To ten nonsens, choćby pozory były zachowane, który demaskujemy: wierzący a niepraktykujący.

Spójrzmy na każde spotkanie liturgiczne. Bierze w nim udział kapłan i lud. Kapłan reprezentuje Chrystusa, lud - Kościół. Są księża, którzy mając duże pragnienie demokratyzacji Kościoła mówią przy złożeniu darów: "Módlmy się, aby naszą wspólną ofiarę przyjął Bóg wszechmogący". I nie rozumieją, że nie można spłaszczać formuł, które przez dwa tysiące lat wychowywały Kościół w najgłębszej świadomości. Kapłan rozdziela, by złączyć. Mówi: "Módlcie się, aby moją i waszą..." żebyście się nauczyli, że jest Chrystus i Kościół. I że kto się oderwie od Chrystusa, choćby się nazywał Kościołem, jest sektą. Zeschnie jak suchy liść i pójdzie na spalenie (Mt 13,30). Odcięty od życiodajnego pnia nie może żyć.

I tutaj jest drugi, niezwykle wielki obszar, gdzie diabeł najbardziej ingeruje i niszczy nie tylko Kościół, ale i ludzi. Relacja mężczyzny do kobiety i kobiety do mężczyzny. To co się dzisiaj na naszych oczach dokonuje w sprawie etyki małżeńskiej i seksualnej, jest zaprzeczeniem rozumienia chrześcijaństwa. Nie ma nikt pretensji, jeśli to robią poganie. Poganie nie znają mistycznego wymiaru symbolu, jakim jest stworzenie mężczyzny i kobiety. Po co Bóg stworzył w ten sposób człowieka? Po to, by dać zarys zamysłu, jaki ma wobec niego. "Ja" szuka "drugiego", "ty". Mężczyzny szuka kobieta a mężczyzna kobiety. Ale po to, by odkryli tę wspólnotę, jaka jest między kapłanem a ludem zgromadzonym. A to żeby ich naprowadziło na wątek więzi, jaka jest między Chrystusem a Kościołem. Chrystus i Kościół - jedna mistyczna Osoba.

Kto zawiera małżeństwo chrześcijańskie, zawiera je w sposób nierozerwalny. I niech nie tłumaczy się żadnymi socjologicznymi motywami, czymkolwiek. Kto zawarł sakramentalne małżeństwo, wie, że mąż żonę ma miłować jak Chrystus Kościół i życie dać za żonę. A żona ma być wierna mężowi jak Kościół Chrystusowi, bo inaczej będzie oderwana, zginie. Sens czystości przedmałżeńskiej polega na tym, żeby doprowadzić dwoje do tej wspólnoty, którą połączy miłość ukrzyżowana. A częścią tej ukrzyżowanej miłości i egzaminem z niej, który zdaje jedno wobec drugiego, mężczyzna wobec kobiety a kobieta wobec mężczyzny - jest czystość. Kto nie potrafi uszanować w duchu Chrystusa prawa człowieka drugiego, którego miłuje, do integralności, która się tworzy poprzez czystość, ten nie rozumie chrześcijaństwa. I nie dziw, że później szafujemy nie tylko statystykami rozwodów, ale kompromitującymi chrześcijan deklaracjami o aborcji, które już są zupełnie nawet poza przykazaniami Starego Testamentu, nie mówiąc o Nowym.

Ale to wszystko, o czym mówię, jest teorią. To trzeba wiedzieć, żeby mieć motywację do pracy nad sobą. Ale po to, aby z tej motywacji teoretycznej zrodził się czyn. Właśnie: by ta łaska, która jest impulsem Bożym, iskrą Bożą, iskrą życia Bożego w nas - znalazła w nas właściwe środowisko do tego, żeby się rozpaliła w ogień. Żeby ten ogień w nas zapłonął - czego Chrystus chciał, powołując nas do siebie: "Czegóż chcę bardziej, niż by ogień, który z nieba spada, zapłonął" (por. Łk 12,49). Żeby nowe życie Chrystusa stało się naszym życiem.

"Dla mnie żyć - Chrystus" (Flp 1,21), tak mówią chrześcijanie. Jeśli tego nie mówią i tego nie wyznają publicznie, to kto im uwierzy, że ich życiem jest Chrystus? Nie mówmy o tym, mówmy o innych rzeczach, które są "ważne". Teraz jest najważniejszy dla wielu biznes. Przez czterdzieści lat skandowaliśmy inne hasło. A potem będziemy następne hasło skandować, aż nam włosy posiwieją i śmierć stanie i powie: coś zrobił z życiem?

To już są marginalia tego, o czym w tej chwili mówię. Ale chodzi o to widzenie całości. Powtórzę: spotkanie kapłan-lud wskazuje na Chrystusa i Kościół, jedną mistyczną Osobę. A obrazem tego, zarysem, ilustracją wyrastającą z natury, gdzie są plusy i minusy, jest więź mężczyzny i kobiety. Dlatego sprawa celibatu jest sprawą niezwykłej rangi. Rozumienia, że bez symbolu można dojść do relacji "Chrystus i ja", "ja i wspólnota". Taki jest sens dziewictwa. I to jest tylko temu dane, kto ten przywilej rozumie, kto w tym całym zespole teologii symboli potrafi dobrze czytać ten zapis.


3. Aby słowo stało się ciałem w tobie

Dzięki prawidłowej motywacji można więc podjąć praktykę. Praktykę czego? Stworzyć warunki nowemu życiu, darowanemu nam na chrzcie życiu, życiu Bożemu w nas, dawanemu nam wciąż od nowa. Jeśli je stracimy przez grzech - spowiedź je odradza. Eucharystia je karmi. Biblia je wyjaśnia. Modlitwa je z nami integruje, czyni naszym, dokonuje tego "przywłaszczenia" prawdy o Bogu, która staje się naszą prawdą, częścią naszej krwi, krwiobiegu. Jest nasza. Nikt nam tej prawdy nie odbierze, choćby chciał. Jeśli wewnętrznie nie skapitulujemy i do końca zostaniemy wierni Chrystusowi. Tak więc praca nad sobą domaga się motywacji wynikającej ze świadomości. Ja dostąpiłem przywileju przyjęcia Ciała Chrystusowego w Komunii! "Ja" to jest niebezpieczne słowo, grozi egocentryzmem i wzrastaniem egocentryzmu aż do szalonej pychy, która niszczy człowieka od wnętrza. Ale jeśli naprawdę wiem, kim ja jestem, będę wzrastał w pokorze, bo w zetknięciu z Chrystusem poznałem prawdę swoją. Poznałem moją grzeszność, poznałem, że "dobre pochwalam, ale idę za złem" (Owidiusz; por. Rz 7,19), bo jest we mnie "oścień ciała", o którym mówił Paweł (por. 2 Kor 12,7), który się sprzeciwia Duchowi Świętemu. Wiem od Chrystusa (por. J 8,44), że we mnie od grzechu pierworodnego, przekazanego nam przez pierwszych rodziców, pracuje "pożądliwość oczu, ciała i pycha" (1 J 2,16). Zresztą nie musi mi tego Chrystus mówić. Mam otwarte oczy i widzę świat, widzę to, co się naokoło dzieje. Wtedy też wiem, po co podczas chrztu zostałem zanurzony w wodę i wyprowadzony z wody. To symbol śmierci i zmartwychwstania, śmierci dla grzechu i zmartwychwstania w nowym życiu, i potwierdzenia tego przez wyznanie: wyrzekam się złego ducha, szatana i jego czynów, wierzę w Boga Ojca wszechmogącego, wierzę w Jezusa Chrystusa, w Ducha Bożego. Wtedy znając siebie wiem, że aby to stało się zasadą mojego życia, muszę tę wiarę, którą wyznałem przy chrzcie, wciąż wzmacniać, wciąż opracowywać. Kto ma tak dojrzałą wiarę, że mógłby powiedzieć: wiem wszystko? Kto tak powie, demaskuje swoją całkowitą ignorancję. O Bogu nikt nie wie wszystkiego. Kto mówi, że już do Boga doszedł, niech wie, że to nie Bóg, którego, jak sądzi, uchwycił. "Deus semper maior", Bóg zawsze większy niż to, co potrafimy objąć rozumem, nawet tym oświeconym wiarą. Dopiero dar wlanej kontemplacji czyli mądrość Boga, którą daje człowiekowi, by tą mądrością Bożą penetrował tajemnice Boże - ta mądrość dopiero daje troszkę więcej. Troszkę - bo jest w człowieku, a nie w Synu Bożym, w Kimś z Trójcy. Niech wie, że jeszcze wie mało. A więc praca nad wiarą. Proszę, hasło rzucone! Uprawianie lektury. Doskonalenie modlitwy. Praca nad doskonaleniem nadziei (cnoty teologalne), nad integrowaniem ludzkiej miłości, erosa, z Boską miłością, agape - kiedy się sprzęgają jedno z drugim, tworząc organiczną całość, bo Bóg w ludzkich duchowych przeżyciach zakorzenia się, mieszka. Ile artysta może, poddając swoją słabą, kruchą miłość Boskiej miłości - jak artysta potrafiłby tworzyć! Filozof - w jakie regiony iść, gdyby miał od Boga ten dar i przyjął go, i z nim pracował. I każdy - nie sposób tu wymieniać wszystkich - kto poddaje się pod działanie Ducha Bożego i objawia Jego w sobie obecność. A potem przychodzi wymiar horyzontalny. Praca nad cnotami międzyludzkimi - nazwijmy to językiem zrozumiałym. Nad sprawiedliwością, męstwem, nad wstrzemięźliwością, nad pokorą. Nie mówię o roztropności, bo nad roztropnością pracuje się nie wprost. Człowiek staje się roztropny wtedy, kiedy najpierw jest sprawiedliwy, mężny, pokorny, posłuszny, odpowiedzialny, a wtedy i roztropność dojrzewa jako złoty środek między brakiem a nadmiarem: jest człowiekiem mądrym, który wie, że ład życia jest darem Boga, ale trzeba przyłożyć rękę do tworzenia tego ładu przez codzienne ćwiczenia. Ileż wysiłku, ile samozaparcia składają ludzie w osiągnięcie peryferyjnych celów. Patrzmy na te nonsensowne wyczyny sportowców - o jedną setną sekundy! - które łamią im życie. Nie mówię już o sportach całkowicie bezsensownych i barbarzyńskich. Dlaczego tym ludziom nie przychodzi myśl, żeby nie po znikomy laur wyciągać rękę, tylko po laur, który nie więdnie (1 Kor 9,24-25), żeby oddać życie idei, która warta jest takiego wysiłku? Przecież stado bawołów ma więcej energii niż ci, którzy ubiegają się o doczesne nagrody. Ostro mówię, bo to koniec naszych spotkań. A czas życia jest krótki (1 Kor 7,29). Jest wreszcie - obok pracy nad wiarą i pracy nad cnotami moralnymi - trzecia warstwa: praca nad umieraniem dla grzechu, aby żyć dla Boga (Rz 6,10-11). Jeśli to rozumiemy i potrafimy podjąć, wtedy wypracowuje się w nas cnota wiary, nadziei i miłości - stałość czynienia dobra wedle Chrystusowej prawdy, która jest motywacją czynów. I ta cnota tworzy z naszych czynów, z naszego postępowania moralne piękno. Ludzie żyjący Bogiem mają piękno wewnętrzne, które promieniuje na innych. W zetknięciu z tymi ludźmi każdy czuje, że tam jest "coś więcej" (Mt 12,41) anieżeli u tych, którzy Boga nie znają. Po prostu wyraża się w praktyce ich życia to, co opisuje teoria: "już nie ja żyję, ale żyje we mnie Chrystus" (Ga 2,20). To da się to zweryfikować. Z owocu poznaje się drzewo (Mt 12,33). Jak poznać uczniów Chrystusa? Czym różni się w życiu człowiek ochrzczony od innych ludzi? Duchowość chrzcielna - czym jest? To przede wszystkim "prostota serca i szczerość wobec Boga" (2 Kor 1,12), budowanie "nie przy użyciu starego kwasu, kwasu złości i przewrotności, lecz na przaśnym chlebie czystości i prawdy" (1 Kor 5,8). To czystość serca - bo tylko tacy Boga oglądają (por. Mt 5,8). Duchowość chrzcielna to absolutna ufność synowska wobec Ojca, do którego mówimy z Synem "Ojcze nasz". To wolność, wolność od grzechu i wpływu szatana. Niewolnik, najemnik, sługa nie wie, co czyni Pan jego - przyjaciel wie (J 15,15). To wreszcie radość chrzcielna, zrękowiny Chrystusa i Kościoła. Radość nadziei (Rz 12,12), która pozwala zapomnieć długość drogi i trud walki i każe śpiewać "Alleluja" na wciąż sprawujących się przy ołtarzu Godach Baranka. Tu należałoby skończyć. Robiłem dużo dygresji. Ale schemat jest prosty. Praca nad sobą, aby posiąść i posiadać stale motywację, czyli teorię - która mnie przymusi, zniewoli niemal, przynagli od wewnątrz, żebym podejmował w praktyce to, o czym mówi teoria. Żebym ucieleśniał ideał, żebym go wcielał w życie. Żebym spotykając Chrystusa i otwierając się na Niego, który jest największym Darem, potrafił wyrazić Jego życie w swoim życiu. Na zakończenie oddam głos św. Piotrowi, który w swoim Pierwszym Liście ujął to, co tutaj rozważam na wiele sposobów, też w takim lapidarnym skrócie. Proszę wracać często do drugiego rozdziału Pierwszego Listu św. Piotra Apostoła. Do tego tekstu, o którym się mówi, że jest to Magna Charta duchowości ludzi ochrzczonych. Tych, którzy mają świadomość tego, co na chrzcie otrzymali, którzy żyją Eucharystią i wyrażają Chrystusową moralność w swoim moralnym, etycznym, odpowiedzialnym życiu - w każdej sytuacji, w której ich Bóg postawi: "Odrzuciwszy więc wszelkie zło, wszelki podstęp i udawanie, zazdrość i jakiekolwiek złe mowy, jak niedawno narodzone niemowlęta pragnijcie duchowego, niesfałszowanego mleka, abyście dzięki niemu wzrastali ku zbawieniu - jeżeli tylko zasmakowaliście, że słodki jest Pan. Zbliżając się do Tego, który jest żywym kamieniem, odrzuconym wprawdzie przez ludzi, ale u Boga wybranym i drogocennym, wy również niby żywe kamienie jesteście budowani jako duchowa świątynia, by stanowić święte kapłaństwo, dla składania duchowych ofiar, przyjemnych Bogu przez Jezusa Chrystusa. Wy jesteście wybranym plemieniem, królewskim kapłaństwem, świętym narodem, ludem Bogu na własność przeznaczonym, abyście ogłaszali dzieła potęgi Tego, który was wezwał z ciemności do przedziwnego swojego światła, wy, którzyście byli nie-ludem, teraz zaś jesteście ludem Bożym, którzyście nie dostąpili miłosierdzia, teraz zaś jako ci, którzy miłosierdzia doznali" (1 P 2,1-5. 9-10).

W górę
Cofnij Strona główna Copyright © 2000-2017 by Diecezja Sandomierska
Poinformuj Redakcję Portalu: www@sandomierz.opoka.org.pl
Aktualizacja: 7 czerwca 2011