(Wprowadzenie:)
Mówimy zwykle głośno na początku sprawowanej Eucharystii: Przeprośmy Boga, abyśmy mogli godnie uczestniczyć w Ofierze krzyżowej Chrystusa. Skojarzmy sobie tę formułę z drugą. Zanim przed Komunią świętą wspólnie odmówimy Modlitwę Pańską, kapłan w naszym imieniu powie: Ośmielamy się mówić do Ciebie: Ojcze.
Prośmy o przebaczenie. Abyśmy mieli odwagę razem z Chrystusem składać ofiarę z naszego życia. Abyśmy rozumieli Jego ofiarę i wymagania, jakie stawia nam, jeśli chcemy być Jego uczniami.
(Homilia:)
O które to słowo chodzi, kiedy słyszymy w tej chwili z ust Kościoła takie zdanie: "Przyjmijcie słowo Boże nie jako słowo ludzkie, ale jak jest naprawdę, jako słowo Boga" (por. 1 Tes 2,13)? Co Bóg chce nam dzisiaj powiedzieć, co mówi? Chyba każdy, słuchając tego, co przeczytałem, w pewnym momencie pomyślał: To do mnie mówi Chrystus.
Nie zmieniajmy, nie zacierajmy tego, co kto sobie wziął do serca. Ale z tych wielu zdań, które padły, zapamiętajmy rzecz bardzo ważną. Gdybyśmy chcieli ująć całą odczytaną Ewangelię najkrócej, tak trzeba by powiedzieć: To Chrystus mówi i to jest słowo Boga: unikaj grzechu i unikaj okazji do grzechu.
Unikaj grzechu i okazji do grzechu! Inaczej rozumie te słowa dyrektor telewizji, który nie wie nawet (a może wie?), że gorszycielom kamień młyński u szyi - i do wody (Mt 18,6). Inaczej rozumie to człowiek, który patrzy na to, co tamten w sposób nieodpowiedzialny rzuca w świat. I kiedy pozwala to oglądać dzieciom. "Jeśli oko cię gorszy, wyłup je" (por. Mt 5,29). To nie są słowa księdza, który godzi w zasadę tolerancji i prowokuje antyklerykalizm. Tak mówi Bóg. "Przyjmijcie słowo Boże nie jako słowo ludzkie, ale jak jest naprawdę, jako słowo Boga".
Za chwilę będzie wygłoszona ostatnia katecheza - słowo do neofitów. Będziemy mówić o waszej odpowiedzialności za spowiedź, warunek dopuszczenia do kontaktu z Chrystusem obecnym w Eucharystii. W grzechu nie wolno przyjmować Ciała Chrystusowego. Kto w grzechu przyjmuje, przyjmuje niegodnie, a kto niegodnie przyjmuje, ten przyjmuje na sąd i potępienie (1 Kor 11,28-29.34). Takich słów nie mówiliśmy tu aż dotąd, ale to są słowa św. Pawła Apostoła.
Z trwogą więc patrzymy na tych, którzy jak słabe rośliny, nowo narodzone dzieci (1 P 2,2), wchodzą w tę współczesną dżunglę, nie mając korzeni głębokich. Ktoś powiedział o katechumenach pozostawionych samym sobie: "Byłoby zbrodnią wydać na świat istotę zbyt jeszcze kruchą, by mogła przeżyć" (Michel Dujarier). I dlatego proponujemy, zapraszamy. Co możemy więcej? Zachęcamy, prosimy - nie możemy nakazać. Choć nakazujemy (por. 2 Tes 3,6; 1 Tm 4,11). Nakazujemy, żebyście w przyszłym roku, już na innej zupełnie zasadzie (nas to też mobilizuje do wypracowania innej metody katechezy) zgłosili się we wrześniu, by rozpocząć jeszcze dopełniający etap chrześcijańskiego wtajemniczania, trwający rok.
Weźcie to sobie do serca i dobrze rozważcie. A gdybyście zobaczyli, że grunt się pod nogami usuwa - przyjdźcie wcześniej.
(Katecheza:)
Odwołam się do doświadczenia was wszystkich: były takie chwile w naszym życiu, że spotykaliśmy ludzi, którzy utracili wiarę. Ten skrót "utracić wiarę" wart jest też głębokich refleksji i przybliżeń. Skoro wiara jest łaską, darem Boga, to jak można ją utracić? Zgubić? Porzucić? Zdeptać? Jak się porzuca wiarę? Są tacy ludzie, którzy wiarę stracili i odeszli jak Judasz w ciemność (J 13,30). Ale są tacy, którzy wiarę odnaleźli.
Ochrzczeni w niemowlęctwie, nic nie wiedzieli. Inni byli do Komunii, do spowiedzi - odeszli. Byli bierzmowani - zdradzili. Z wieczernika Zesłania Ducha idzie się na męczeństwo, a nie w ciemność nocy i w zdradę. Są też tutaj tacy - i to wy jesteście, nowo ochrzczeni - którzy otrzymali wiarę. Neofici, ludzie od niedawna wierzący. Otrzymaliście dar największy, jaki człowiek może na tym świecie dostać. Dar od Boga, który jest Trójcą. Już coś niecoś na ten temat wiecie. Ale mówiąc: otrzymaliście dar od Boga - dobrze słuchajcie! - chcę wam przypomnieć, że darem danym przez Boga jest On sam. On staje się Darem! "On się nam daje cały, z nami zamieszkał tu", śpiewamy w pieśni kościelnej.
Darem, który On nam daje, jest On sam. I tutaj, po takim stwierdzeniu, trzeba wszystkim neofitom wylać kubeł zimnej wody na głowę i powiedzieć: po chrzcie, po otrzymaniu tego tak wielkiego Daru w waszym życiu będzie to samo co było, nic się nie zmieni - w sensie zmiany waszej natury. Chrzest to nie jest zabieg magiczny: nagle dotknęło cię coś i już całkiem jesteś inny. Ten sam zostaniesz! To jest jeden z największych paradoksów. My, wierzący, którzy staramy się być wierni Chrystusowi, którzy nawet dzisiaj przyjęliśmy Ciało Chrystusa i mamy w sobie więcej Bożej energii niż jakakolwiek (słabe to porównanie) elektrownia atomowa, bo mamy w sobie wszechmoc Boga wszechmogącego - jutro możemy odejść w ciemność jak Judasz, i powiedzieć: "nie znam tego Człowieka" (Mt 26,74).