Strona główna Duszpasterstwo
Instytucje diecezjalne



BiskupiKuria DiecezjalnaSąd BiskupiStrona główna
• Bp sandomierski Krzysztof Nitkiewicz
• Bp pomocniczy Edward Frankowski
• Bp senior Wacław Świerzawski
• Kancelaria Kurii Diecezjalnej
• Wydziały Kurii Diecezjalnej
• Diecezjalne rady i komisje
Caritas Diecezjalana
(Strona własna)
Wiadomości
Kalendarium
DekanatyParafie
• Wyszukiwarka parafii
Sanktuaria 
Uczelnie i szkołyDomy rekolekcyjne
i domy kultury
Media diecezjalneMuzeum Diecezjalne
• Wyższe Seminarium Duchowne
• Instytut Teologiczny
• WZNoS KUL Stalowa Wola
• WZPiNoG KUL Stalowa Wola
• Katolickie Liceum i Gimnazjum
w Sandomierzu

• Katolickie Liceum i Gimnazjum
w Ostrowcu Świętokrzyskim

• Katolickie Gimnazjum i Liceum
w Stalowej Woli

• Katolickie Przedszkole i Szkoła
Podstawowa w Ostrowcu Św.

• Rodzina szkół imienia Jana Pawła II
• Centrum KEiFC Quo vadis w Sandomierzu
• Ośrodek TiFCh Augustianum w Radomyślu
• Ośrodek Formacyjny w Tarnobrzegu
• Dom Formacyjny w Gorzycach
• Katolicki Dom Kultury w Sandomierzu
• Katolicki Dom Kultury Arka w Racławicach
• Ośrodek Formacji Liturgicznej Zawichost
• Ośrodek Pomocy w Kryzysach Fundacji
Powrót w Zawichoście

• Pustelnia Złotego Lasu w Rytwianach
• Relaksacyjno-Kontemplacyjne Centrum
Terapeutyczne SPeS w Rytwianach
• Diecezja Sandomierska w Internecie
• Gość Niedzielny
• Kronika Diecezji Sandomierskiej
• Niedziela
• Studia Sandomierskie
Dom Księży Emerytów
Katolickie Centra Pomocy Rodzinie
Wydawnictwo Diec.
i Drukarnia
(Strona własna)
Fundacja "Serce bez granic" (Strona własna)
  

» DUSZPASTERSTWO » KATECHUMENAT » KATECHEZY KATECHUMENALNE (5111)   
M E N U

Wysławiając
Miłosierdzie Boże


Duszp. Trzeźwości

Katechizacja

Pomoce katechet.

D. Dzieci i Młodzieży

Liturg. Służba Ołtarza

Ruch "Światło-Życie"

Piesza Pielgrzymka

Akcja Katolicka

KSM

Duszp. Rodzin

Katechumenat

Katechezy

Duszp. Akademickie

Duszp. Powołaniowe

Pap. Dzieła Misyjne

Wspólnoty

Duszp. Związków
Niesakramentalnych


Duszp. Biblijne

Koła różańcowe

Wspólnoty o. Pio

Duszp. niesłyszących

Rok Wiary 2012-2013



Główna Indeks



Nr strony



Wyszukiwarka ...




MARYJA PRZEWODNICZKĄ

Znaki-skróty przypominają to co najważniejsze. Na początku katechumenatu Kościół daje człowiekowi krzyż, na końcu Chrystusową i swoją Matkę. + Ona jest najlepszym wzorem i pośrednikiem.

(Wprowadzenie:)

Słowami pieśni: "Wierzymy, żeś zmartwychpowstał" rozpoczynamy sprawowanie Mszy świętej. Jest w tych słowach zawarte wyznanie wiary również w to, że jest Chrystus obecny w tym, co czynimy. Popatrzymy za chwilę na Hostię i powiemy: "Pan mój i Bóg mój" (J 20,28). A przedtem wysłuchamy słowa, o którym kapłan powie: "Oto słowo Pańskie". Odpowiemy: "Chwała Tobie, Chryste" - dziękujemy Ci za to, że dzisiaj też i do nas przemawiasz, będąc z nami.

Aby godnie dokonać tego spotkania, prośmy Chrystusa o przebaczenie, o żal serdeczny za nasze grzechy, o wzmocnienie naszej wiary i naszej miłości.

(Homilia:)

Słyszeliśmy dzisiaj słowa niezwykle ważne. Często określamy siebie terminem: ludzie wierzący. W ostrym świetle widzą to - jeśli mają przywilej powiedzenia "jestem człowiekiem wierzącym" - ci, którzy przyszli z pogaństwa, z ateizmu, którzy dotychczas tego słowa nie wypowiadali: Wierzę, że Jezus Chrystus jest Bogiem. Wiara. Jeden z największych darów, jakie ma człowiek. Mówię: jeden, bo jeszcze są inne, jest nadzieja i miłość. Bo można w Boga wierzyć, ale uciekać od Niego, czyli grzeszyć, nie miłować Go.

Kto więc mówi, że wierzy, niech będzie wierny temu, co Bóg, w którego wierzy, stawia jako warunek bliskości: "Kto chce być uczniem moim, niech zachowuje przykazania" (por. J 15,10; 1 J 5,3). Kto nie zachowuje przykazań, niech nie mówi, że wierzy, bo jest kłamcą (por. 1 J 2,4). A dzisiaj słyszymy do tego dopowiedź: "Kto wytrwa do końca, ten będzie zbawiony" (Mt 10,22). Powiedzieć: wierzę, zawierzyć Chrystusowi, przyjąć Jego wymagania, warunki które stawia, spełnić te wymagana i wytrwać aż do końca.

Trzeba bardzo prosić o wiarę mocną, niezłomną, wiarę wierną, o moc wiary, która pomaga nam żyć według wymogów i przykazań Boskich. Bo świat i szatan proponują nam co innego. Mają swoje przykazania i chcą mieć swoich wyznawców, którzy w nich wierzą. Mają dużo takich. Systemy się zmieniają, przychodzą tyrani, po starych nowi, obiecują, roztaczają wizje, wabią. A prawda jest jedna. Chrystus pokazuje nam prawdę nie byle jaką, tylko mówi, że On jest prawdą: "Ja jestem drogą i prawdą, i życiem" (J 14,6). Dlatego tym wszystkim, którzy idą za Nim, mówi: "Kto wierzy we Mnie, choćby umarł, żyć będzie" (J 11,25).

(Katecheza:)

Zbliżamy się do końca objętego programem procesu wtajemniczenia chrześcijańskiego. Są tutaj tacy, którzy rozpoczynali go we wrześniu - i już widzą kres. Zostali włączeni w Ciało Kościoła przez sakramenty chrztu, bierzmowania i Eucharystii. Macie świadomość, że Głową Ciała, do którego przynależycie, jest Chrystus. Ale macie również świadomość, że mądrość Chrystusa, która ma być zasadą waszego życia, jeszcze nie jest przez was przyswojona ani głęboko pojmowana. Tym bardziej nie ogarnęła was jeszcze ta miłość Chrystusa, która stanie się normą waszej miłości, a która objawiła się na krzyżu. Nie jest bowiem miłością to, co często ludzie nazywają miłością. Może to być zaczątek, jeśli jest to miłość po ludzku dojrzała, pełna ducha. Ale pełnią jest wiara dana nam przez Chrystusa, która nas przynagla, byśmy życie swoje oddali za drugich (por. 2 Kor 5,14). To jest dopiero miłość.


1. Zapamiętać znaki, które wytyczają kierunek drogi

Skoro więc zbliżamy się do końca, metoda domaga się, by przekazywać pewne skróty do zapamiętania; zresztą nie dajemy ich dopiero na końcu naszych spotkań. Aby wytrwać, trzeba mieć jakieś krótkie, lapidarne ujęcia, do których będziemy często wracać. Oczywiście, najbardziej lapidarnym jest znak krzyża połączony z wyznaniem Trójcy Przenajświętszej. Znak krzyża, który przypomina właśnie śmierć Boga Człowieka z miłości do człowieka i utrwalenie owoców tej śmierci poprzez cud zmartwychwstania. A ten cud jest dostępny w Eucharystii. "On się nam daje cały, z nami zamieszkał tu", jak mówi pieśń. Trzeba dotrzeć do tej obecności, spotkać Chrystusa i otworzyć się na Ducha Chrystusowego.

Dlatego znak krzyża, który będziemy najczęściej czynić - rano, wieczorem, w trudnych sytuacjach, błogosławiąc naszą pracę, rozpoczynając, kończąc, oddając Bogu nasz trud przez położenie go na ołtarzu, otrzymując błogosławieństwo na zakończenie Mszy - będzie znakiem nieustannych naszych refleksji, przemyśleń. Ale też i miłości. Na miarę rozkodowywania tego znaku będzie działać w nas skutecznie jego moc.

Inne skróty to pięć warunków dobrej spowiedzi, czyli pięć warunków godnego przystępowania do Komunii świętej, oraz pięć warunków pracy nad sobą - podałem je wam podczas ostatniej katechezy - czyli tak zwana mała metoda pracy nad sobą. Chodzi o to, żeby nie tylko zacząć przyjmować Chrystusa w Komunii, czy jak wielu chrześcijan uważa, spierać się o to, że wystarczy to czynić "raz na rok około Wielkanocy", nie rozumiejąc ani znaku, ani ukrytej w znaku rzeczywistości - ale aby otrzymaną we chrzcie wiarę, nadzieję i miłość ożywiać, rozwijać i doprowadzić je do pełnego, dojrzałego kształtu. Święty to człowiek, który ma heroiczną wiarę, heroiczną ufność i heroiczną miłość do Boga, którego odnajduje tak w Hostii, jak w ludziach - i umie razem wiązać te dwa bieguny Jego obecności.

Przyszedł czas, by jeszcze przypomnieć wam i ukazać jeden skrót. Tym skrótem są najświętsze imiona Jezusa, Maryi i Józefa - najczęściej wymawiane, wypowiadane, powtarzane, wzywane. O świętym Józefie (zacznę od końca) nie mówiłem, ale dla całości wiary autentycznej i ten pośrednik jest, znakomity. Wiara ma w sobie wiele tajemnic, a całe życie Józefa (powiem tylko kilka zdań) jest pełne czucia tej tajemnicy, która się dokoła niego dokonuje. Tak i my, jeśli wierzymy, chodzimy z czcią dokoła Najświętszego Sakramentu, bo do końca tej tajemnicy nie rozumiemy, a biada człowiekowi, świeckiemu czy kapłanowi, jeśli to czucie utraci, mówimy wtedy o desakralizacji, o sprofanowaniu sacrum: nie czuje świętości. Józef czuł świętość tej wielkiej tajemnicy, która go otaczała, i w Małżonce swojej Maryi, i w swoim przybranym Synu, jakim był Jezus z Nazaretu, Bóg Człowiek. Jest dla nas patronem. Powoli (mówię do nowo ochrzczonych) będziecie śledzić tę postać coraz wnikliwiej. Czasem w kryzysach wiary ten człowiek pokazuje, którędy należy wybrnąć z kryzysu.

Ale dzisiaj chciałbym się zatrzymać nad Matką Jezusową, Maryją. O Jezusie Chrystusie mówimy przez cały czas od rozpoczęcia naszego katechumenatu. I już nawet samo przywołanie dwóch tytułów Maryi - Matka Chrystusa i Kościoła, czyli Matka Boga i nasza, moja - to ujęcie tych dwu tytułów w jednym wskazuje na to, że Jezus Chrystus jest razem z nami jedną mistyczną osobą: w sobie, w swoim Ciele zmartwychwstałym jest dla nas obecny w Ciele eucharystycznym, które karmi nas i tworzy z nas Ciało Kościoła. Matka Jezusowa, dając ciało Jezusowi Chrystusowi, Bogu, który jest Człowiekiem - jest równocześnie Matką Eucharystii i Matką Kościoła, naszą Matką. To wielka tajemnica wiary. Bez pojęcia tej tajemnicy nie ma autentycznego chrześcijaństwa.

Proszę czasem przypatrzyć się tym ludziom, którzy chętnie ujmują różne inne aspekty chrześcijaństwa, a tymi w ogóle się nie zajmują, nie przywiązują do nich znaczenia. Na przykład modne dzisiaj hasło: przyjąć naukę społeczną Kościoła. Która jest rozsądna i mądra, ale to jest tylko wąska warstwa chrześcijaństwa. Kto by tylko ją przyjął, a odrzucił przykazania, nawet tylko jedno z nich - "jedzcie i pijcie z tego wszyscy" (por. Mt 26,26-27) czy "oto matka twoja" (J 19,27) - chrześcijaninem z Ducha nie jest. Kto nie rozumie Eucharystii, kto nie żyje Eucharystią, kto nie rozumie tajemnicy Matki Jezusowej, ten (jak powiedział jeden z wybitnych teologów, Faber) ma fatalną lukę w swojej duchowości chrześcijańskiej. Zresztą wiecie dobrze, że różnimy się od protestantów właśnie też i tym, że nie pojmują oni wielkiego misterium Maryi. A przez to nie rozumiemy się w wielu innych punktach. Bo całe misterium wcielenia Boga, od narodzenia z Maryi Dziewicy po wniebowzięcie Maryi Dziewicy, to jest punkt istotny dla naszego chrześcijańskiego życia. Jeśli to wszystko weźmiemy za nawias, nie będziemy rozumieli prawdy chrześcijaństwa.

Chcąc przybliżyć Matkę Jezusową i Matkę Kościoła - Matkę naszą, Matkę moją - chcąc przybliżyć sobie Jej tajemnicę, żebyśmy mieli w Niej, w tym krótkim imieniu Maryi, znak mówiący nam wiele, musimy popatrzeć na Nią właśnie jako na pośrednika między Jezusem Chrystusem a nami (to jest Jej rola pierwsza), jak również odkryć w Niej wzór dla naszego chrześcijańskiego życia (to jest punkt drugi).

Dwa wymiary. Kto mówi o roli Matki Chrystusowej w życiu chrześcijańskim, myśli przede wszystkim o jej pośrednictwie. Jej zawdzięczamy, że Chrystus przyszedł na świat. A zatem zawdzięczamy Jej wszystko co dalej się stało: Jego mękę i śmierć, i zmartwychwstanie, i Eucharystię. Więcej: kiedy modlimy się do Niej prosząc o pośrednictwo, wiemy, że może nam pomóc jako Matka Syna, jako bliska Syna Bożego, tym samym całej Trójcy Przenajświętszej. Stąd też taki tytuł: Matka nieustającej pomocy. Nauka o wszechpośrednictwie Maryi, nauka która mobilizuje tak ludzi do oddania się całkowicie pod Jej opiekę, jest uzasadniona i trzeba to rozumieć. Ale też jawi się w Maryi wzór ucznia Chrystusowego.

Przedziwna sprawa! Jest Matką Syna Bożego, ale równocześnie jest człowiekiem. Matka Boska nie jest Bogiem, Matka Boża jest takim samym człowiekiem jak każdy z nas. Uprzywilejowanym niezmiernie: Ją Bóg wybrał i obdarował przywilejem niepokalanego poczęcia, to znaczy przyszła na świat bez grzechu pierworodnego. Przygotował Bóg wielki cud wcielenia Syna Bożego przez ochronienie Jej od zmazy grzechu, od pożądliwości grzesznych, które są w każdym człowieku. Bo nawet kiedy grzech pierworodny zostaje odpuszczony, po chrzcie zostają w człowieku skłonności do zła, zarzewie grzechu: pożądliwość oczu, ciała, pycha. U Niej tego nie ma. Stąd - jak początek jest cudowny, jest cudowny kres: wstępuje do nieba. "Zaśnięcie" Matki Bożej, które widzimy w ołtarzu Wita Stwosza, ilustruje tę prawdę: zostaje wszechmocą Boga przeniesiona poprzez próg śmierci.

To wszystko jest Jej przywilejem, ale też jest znakiem, wzorem dla każdego wierzącego człowieka. Jest tym cudem, który dokonuje moc Wszechmogącego: "Wejrzał na uniżenie swojej służebnicy", na Jej pokorę, i "uczynił wielkie rzeczy, który Możny jest" (por. Łk 1,48-49, w tłumaczeniu Wujka). Tym skarbem i cudem danym dla kształtowania wiary uczniów Chrystusa jest Matka Jezusowa.


2. Matka Chrystusa każe czynić, co mówi Syn

Jeśliby ktoś chciał krótko ująć główne momenty teologiczne, które kształtują obraz Maryi, musi patrzeć przynajmniej na trzy istotne sceny z Jej życia. Pierwsza to jest zwiastowanie, propozycja Boga i Jej odpowiedź. Scena druga to Kana Galilejska i Jej miejsce przy Synu na weselu w Kanie, gdzie Chrystus przemienił wodę w wino, aby potem - trzeba dokonać tego przeskoku - z wina uczynić tajemnicę Krwi swojej przenajświętszej wylanej na krzyżu. I trzeci wreszcie obraz to złączenie Jej osoby i zasług z zasługami Syna i z naszymi ludzkimi potrzebami, tworzenie pośrednictwa, więzi: "Pod krzyżem stała Matka Jezusa. I rzekł do Matki, wskazując na Jana: «Oto syn twój». I do Jana: «Oto Matka twoja». I od tej chwili wziął Ją uczeń za swoją" (por. J 19,25-27).

Ale wróćmy do zwiastowania, by zobaczyć ten epizod w całej chronologicznej ciągłości. "Anioł Pański zwiastował Pannie Maryi i poczęła z Ducha Świętego. Słowo stało się Ciałem i zamieszkało wśród nas". A więc spotkanie - Boga i człowieka. W momencie, kiedy dowiaduje się człowiek o możliwości tajemniczego spotkania z Bogiem i wyraża zgodę na to, że go nawiedzi Bóg, wtedy Bóg dokonuje cudu obecności. Nie da się zrozumieć tajemnicy Eucharystii - tej, w której uczestniczymy - bez "zaplecza" jak gdyby, którym jest zwiastowanie Maryi. I w nas się dokona podobny cud, jeśli wiara nasza połączy się z nadzieją, z ufnością, z zaufaniem do wiarygodnych - wiary godnych - słów Boga i jeśli umiłujemy Boga jako Tego, który "pierwszy nas umiłował" (1 J 4,19), o czym wcześniej nie wiedzieliśmy, bo nie znaliśmy Go na tyle. Jeśli wyrazimy nasze "fiat", niech się tak stanie - dokonuje się cud spotkania, rozpoczyna się Wielka Przygoda zbliżania się Boga i człowieka, aż Słowo staje się Ciałem i mieszka w nas.

Mogę tutaj przytoczyć fakt z waszego życia i wziąć was, moi drodzy katechumeni, na świadków. Jeśli naprawdę wierzycie dzisiaj, to dlatego, że się w was to właśnie dokonało. Zrozumieliście zbliżającego się ku wam Boga, uwierzyliście w możliwość spotkania, zaufaliście wiary godnym słowom Boga, głoszonym przez kapłanów, przez Kościół od wieków, i doświadczyliście wiary. I wielu z was, wielu z tych, którzy przyjęli chrzest - a wszędzie na świecie chrzcimy, ciągle, Ciało Chrystusa się powiększa - doświadczyło tej bliskości, która jedna zdolna jest nasycić człowieka.

I to będzie dla was schemat wiary i jej pogłębiania i schemat-klucz na momenty kryzysu, jaki przyjdzie. Każdy musi przejść przez kryzys. Na tym polega dialektyka postępu, wzrost dokonuje się poprzez kryzys przezwyciężony. Kryzys nie musi być początkiem upadku i odejścia od Boga, kryzys jest dany po to, by skoczyć na inny tor, dojść do wyższej kondygnacji. Żeby wiarę jeszcze bardziej ubogacić. Żeby się stała przenikliwa jak (dawałem już to porównanie) teleskopy nałożone na oczy. Żebyśmy widzieli głęboko i daleko.

Przykład z Kany Galilejskiej jest bardzo przejrzysty, wyraźny i ważny: Matka Jezusowa i nasza relacja do Niej nie jest celem ostatecznym. "Uczyńcie to, co wam każe Syn" (por. J 2,5). Nabożeństwo do Matki Boskiej jest nabożeństwem, które kieruje do Chrystusa. Tylko takie jest autentyczne. Nie można zostać na pułapie czci Matki Bożej dla Niej samej, Ona jest przęsłem, które prowadzi do Chrystusa. "Z Synem swoim nas pojednaj, Synowi swojemu nas oddawaj". To jest kres: "Słuchajcie, co wam powie Syn, i czyńcie to".

I to się jak gdyby weryfikuje, otrzymuje pieczęć, stygmat zatwierdzający - na krzyżu. Tu Ona mówi: czyńcie to, co wam każe Syn. Na krzyżu Chrystus wskazuje na Matkę: oto Matka twoja. Zawsze przy Królu jest Królowa. Jak w rodzinie obok ojca jest matka. On ma swoje sprawy, ona swoje, on ma swoje rozumienie rzeczy, ona ma swoje rozumienie rzeczy, ale razem, we dwoje mają stanowić kodeks dla dziecka, kodeks wypisany na żywych kartach ich serc i umysłów. Mają dzieci czytać to, co się w nich uzupełnia.

Zauważcie, jakie to jest bliskie Eucharystii. Ileż to razy słyszeliście, że Msza święta jest uobecnieniem - w sposób bezkrwawy, sakramentalny, cudowny - dla nas, ludzi współczesnych, tej tajemnicy, którą Syn Boży spełnił przed dwoma tysiącami lat na Golgocie. Przy Umierającym na krzyżu jest Jego Matka. A w momencie, kiedy Syn przestaje mówić - powiedział w swych ostatnich siedmiu słowach "Wykonało się!" (J 19,30) i oddał Ducha - zaczyna się rozmowa z Nią jeszcze. Gdy Ją sprowadzano ze wzgórza Golgoty, ileż tam mogło, obok milczenia, paść słów! Bezsłownych słów. A potem jeszcze żyła, potem jeszcze opowiadała o tym, co wiedziała z etapu wczesnego dzieciństwa i życia ukrytego Chrystusa, który, jak wiadomo, w dojrzałym wieku rozpoczął działanie apostolskie. Zachowywała te wszystkie czyny, wspomnienia i słowa w sercu swoim (Łk 2,19.51). I później jak ze skarbca (Łk 6,45) wydobywa i dzieli się z nami wszystkimi, po wszystkie dni aż do skończenia świata. Kto chce zgłębić misterium Chrystusa, nie może go zgłębić w pełni bez zgłębiania tego skarbca, którym jest pamięć Matki Jezusowej.

Tak myśli Kościół od początku. Dzisiaj żyjemy na etapie głębokich studiów mariologicznych: kongresy naukowe, książki. I ludzie. Ludzie, którzy wciąż u Niej szukają weryfikacji i pogłębienia swojej wiary. Właśnie Papież Polak miał to zawołanie w swoim herbie biskupim, później papieskim: TOTUS TUUS. To dotyczyło Maryi: "cały Twój", Matko Jezusowa - ale po to, żebyś jak Matka wzięła mnie za rękę i doprowadziła do swojego Syna. Tak wygląda treść teologiczna mariologii, w największym skrócie.

Kto chce autentycznie w Niej szukać pośrednika i wzoru, musi wiedzieć, że doprowadzi go - bo to jest Jej zadaniem życiowym - do Chrystusa. A przez Chrystusa, spotkawszy Ducha Chrystusowego, którego oczekujemy, czyli Miłość Chrystusa, już nam przekazaną, możemy znaleźć drogę do Boga ukrytego, którego "nikt nigdy nie widział" (J 1,18a), który był "zanim świat powstał" (J 17,5) i którego objawił nam dopiero Syn Boży, Jezus Chrystus (J 1,18b).


3. Wielka teologia w prostych formułach maryjnych modlitw

Ale teraz chciałbym jeszcze w jednym krótkim rzucie pokazać wam te dwie funkcje, pośrednictwa i wzoru - to sprawa na wiele lat poszukiwań, pogłębiania, stosowania - poprzez sumujące te tajemnice Maryjnego życia bardzo proste popularne modlitwy, które Kościół zaleca nam wszystkim. "Anioł Pański" powinno się odmawiać każdego dnia. I to wielu ludzi czyni, tym samym przypomina sobie tę wielką tajemnicę pośrednictwa Matki Jezusowej. Anioł Pański zwiastował - otom ja służebnica Pańska, odpowiedziała - i Słowo stało się Ciałem. Wielka teologia jest w tej krótkiej modlitwie, trzeba się jej nauczyć i gdy "Na Anioł Pański biją dzwony" (Tetmajer), odmawiać. Przepiękne jest też zakończenie tej modlitwy: "Łaskę Twoją, prosimy Cię, Panie, racz wlać w serca nasze, abyśmy, którzy za zwiastowaniem anielskim wcielenie Chrystusa, Syna Twego, poznali, przez mękę Jego i krzyż zostali doprowadzeni do chwały zmartwychwstania". Za przyczyną Matki Jezusowej prosi uczeń Chrystusa o dar łaski, a dar łaski polega na tym, by poznać, zrozumieć, na pierwszym miejscu postawić poszukiwanie tej głębi, jaka się ukazała w Boże Narodzenie w tajemnicy wcielenia i w Wielkanoc w tajemnicy odkupienia, gdzie przez mękę, krzyż i zmartwychwstanie Chrystusa została nam otwarta droga do naszego zmartwychwstania.

Litania do Matki Boskiej, loretańska, jest drugim skrótem modlitewnym danym nam przez tradycję. Śpiewamy ją w maju. Po wezwaniach wielu tytułów maryjnych, z których każdy ma osobną treść, pełną bogatych skojarzeń i nauki, przy "Baranku Boży" znowu zwracamy się do Jezusa; Baranek Boży to Syn Maryi, Jezus Chrystus. A potem na zakończenie litanii są te znane i często odmawiane słowa: "Pod Twoją obronę uciekamy się, Święta Boża Rodzicielko". Wysłuchaj naszych próśb, wybaw nas od "wszelakich złych przygód", bądź nam Pośredniczką i Pocieszycielką. Ale to jest najważniejsze: "z Synem swoim nas pojednaj, Synowi swojemu nas polecaj, swojemu Synowi nas oddawaj". Przez Maryję - do Jezusa.

Jest trzecia jeszcze modlitwa, którą chrześcijanie odmawiają. To różaniec. To jest skrót Ewangelii, ale o nachyleniu maryjnym. Właśnie to Ona pośredniczy w zbliżaniu się do Chrystusa w poszczególnych tajemnicach Jego życia. Wyprasza nam światło, byśmy nauczyli się w tych tajemnicach uczestniczyć. Wielu uświęciło się odmawiając różaniec, wielu nie mając dostępu do Biblii uczyło się Ewangelii na różańcu. Ale zawsze w tej optyce maryjnej: poprzez Jej życie, poprzez Jej wzór odkrywali najgłębsze prawdy wiary - wcielenie, śmierć i zmartwychwstanie Pana naszego Jezusa Chrystusa, "dla nas i dla naszego zbawienia".

To jest też dopełniane tymi skrótami sztuki sakralnej: w każdym mieszkaniu jest wizerunek Matki Bożej obok wizerunku ukrzyżowanego Jezusa. Nosimy krzyżyki i medaliki na piersi. Wieszamy na szyi Jej wizerunki, ryngrafy i szkaplerze. Odbywamy pielgrzymki do miejsc świętych, do Częstochowy, Lourdes, Kalwarii, gdzie na kolanach, z wiarą, poznając głębię teologiczną tajemnicy Maryi powoli odkrywamy zakrytą przed wszystkimi głębię Boga Jedynego w Trójcy.

I tak stopniowo dochodzimy do głębokiego nabożeństwa do Matki Bożej. Mówią o nas, że jesteśmy narodem maryjnym, ale zarzucają nam powierzchowność. Jest takie powiedzenie Leśmiana: "Wierzy w Nią (w Maryję) każdy, nawet ten, kto w nic nie wierzy". Taka maryjność nie przynosi Polakom chluby. Trzeba głośno mówić o chrystologicznej prawdzie mariologii: jeśliby w naszej czci dla Maryi nie było miejsca dla Chrystusa, Kresu drogi, którą idziemy do Ojca, byłaby to fałszywa mariologia. Ale mariologia może też mieć swoje szczyty. Znamy ludzi, którzy - jak to się mówi - postawili na Maryję. Dominanta maryjna jest u nich tak wyraźna, że cała ich religijność jest maryjna. Chyba coś z tego ma we krwi nasz naród wychowany na Częstochowie i tylu innych sanktuariach, mający w pamięci śluby Jana Kazimierza.

"Przez Maryję do Jezusa". Ta wizja pogłębiana jest ciągle przez tak zwanych "szaleńców Maryi" - ojca Maksymiliana czy przywiezionego do nas z Francji, oczywiście w książkach, św. Ludwika Grignon de Montfort, który Polakom przekazał bardzo bliską nam, przez Żółkiewskiego kiedyś podjętą myśl, że każdy uczeń Chrystusa ma być tym "mancipium Mariae", Jej niewolnikiem, człowiekiem całkowicie oddanym do Jej dyspozycji. To jest głęboka prawda. Prymas Kardynał Wyszyński był jej propagatorem. Jest ona w podtekście zawołania naszego Ojca Świętego: "Totus Tuus".

Fatimski model kultu Matki Bożej wskazuje na Jej macierzyńską opiekę nad światem, na konieczność modlitwy i pokuty za grzechy świata, na potrzebę oddania się w "niewolę" Jej Niepokalanemu Sercu, które boleje nad odwracaniem się ludzi od Jej Syna. Mówi się powszechnie, że Maryja ocaliła Ojcu Świętemu życie, ponieważ zamach miał miejsce dokładnie w święto Matki Bożej Fatimskiej, trzynastego maja - za parę dni będziemy obchodzić dziesiątą rocznicę tego dnia, kiedy Jan Paweł II w rok po owym bolesnym wydarzeniu udał się do sanktuarium fatimskiego, by dziękować za cud. "Totus Tuus", "cały Twój!" Kto ma taką bliskość z Nią jako wzorem i tak rozumie pośrednictwo Matki Bożej, jest na dobrej drodze, bo ona prowadzi wprost do Chrystusa.

Kończąc tę dzisiejszą refleksję, wracając do początku, wstępu, pragnę powiedzieć: tak, to jest skrót. To jest skrót drogi chrześcijańskiej. A streszczeniem całej pobożności maryjnej jest ta czy inna modlitwa - Anioł Pański, litania, różaniec. Czy jeszcze krótszy schemat, modlitwa św. Bernarda z Clairvaux: "Pomnij, o najmiłościwsza Panno Maryjo, że od wieków nie słyszano, aby ktokolwiek, uciekając się do Ciebie, Twej pomocy wzywając, miał być przez Ciebie opuszczony". A wreszcie ta modlitwa, którą już cytowałem, którą odmawiało tylu ludzi w czasach wojny, w chwilach zagrożeń. Pamiętam: kiedy wszelka mądrość mądrych stawała u swego kresu i byliśmy na pograniczu śmierci, wtedy szedł do nieba szept: "Z Synem swoim nas pojednaj, Synowi swojemu nas polecaj, Synowi swojemu nas oddawaj". Nie ma już wtedy teologii, nie ma wtedy refleksji. Zaczynali i kończyli, i znowu zaczynali. I wołali głosem wielkim: Zmiłuj się, pojednaj z Synem i ratuj! Pod Twoją obronę się uciekamy!

Tylko to czasem zostaje. Tak jak chyba w ostatnich chwilach przed śmiercią, kiedy w ręku się trzyma zapaloną gromnicę, w drugiej różaniec. I mówi się te same, ostatnie słowa: "... w godzinę śmierci naszej. Amen".


W górę
Cofnij Strona główna Copyright © 2000-2017 by Diecezja Sandomierska
Poinformuj Redakcję Portalu: www@sandomierz.opoka.org.pl
Aktualizacja: 7 czerwca 2011