Strona główna Duszpasterstwo
Instytucje diecezjalne



BiskupiKuria DiecezjalnaSąd BiskupiStrona główna
• Bp sandomierski Krzysztof Nitkiewicz
• Bp pomocniczy Edward Frankowski
• Bp senior Wacław Świerzawski
• Kancelaria Kurii Diecezjalnej
• Wydziały Kurii Diecezjalnej
• Diecezjalne rady i komisje
Caritas Diecezjalana
(Strona własna)
Wiadomości
Kalendarium
DekanatyParafie
• Wyszukiwarka parafii
Sanktuaria 
Uczelnie i szkołyDomy rekolekcyjne
i domy kultury
Media diecezjalneMuzeum Diecezjalne
• Wyższe Seminarium Duchowne
• Instytut Teologiczny
• WZNoS KUL Stalowa Wola
• WZPiNoG KUL Stalowa Wola
• Katolickie Liceum i Gimnazjum
w Sandomierzu

• Katolickie Liceum i Gimnazjum
w Ostrowcu Świętokrzyskim

• Katolickie Gimnazjum i Liceum
w Stalowej Woli

• Katolickie Przedszkole i Szkoła
Podstawowa w Ostrowcu Św.

• Rodzina szkół imienia Jana Pawła II
• Centrum KEiFC Quo vadis w Sandomierzu
• Ośrodek TiFCh Augustianum w Radomyślu
• Ośrodek Formacyjny w Tarnobrzegu
• Dom Formacyjny w Gorzycach
• Katolicki Dom Kultury w Sandomierzu
• Katolicki Dom Kultury Arka w Racławicach
• Ośrodek Formacji Liturgicznej Zawichost
• Ośrodek Pomocy w Kryzysach Fundacji
Powrót w Zawichoście

• Pustelnia Złotego Lasu w Rytwianach
• Relaksacyjno-Kontemplacyjne Centrum
Terapeutyczne SPeS w Rytwianach
• Diecezja Sandomierska w Internecie
• Gość Niedzielny
• Kronika Diecezji Sandomierskiej
• Niedziela
• Studia Sandomierskie
Dom Księży Emerytów
Katolickie Centra Pomocy Rodzinie
Wydawnictwo Diec.
i Drukarnia
(Strona własna)
Fundacja "Serce bez granic" (Strona własna)
  

» DUSZPASTERSTWO » KATECHUMENAT » KATECHEZY KATECHUMENALNE (5111)   
M E N U

Wysławiając
Miłosierdzie Boże


Duszp. Trzeźwości

Katechizacja

Pomoce katechet.

D. Dzieci i Młodzieży

Liturg. Służba Ołtarza

Ruch "Światło-Życie"

Piesza Pielgrzymka

Akcja Katolicka

KSM

Duszp. Rodzin

Katechumenat

Katechezy

Duszp. Akademickie

Duszp. Powołaniowe

Pap. Dzieła Misyjne

Wspólnoty

Duszp. Związków
Niesakramentalnych


Duszp. Biblijne

Koła różańcowe

Wspólnoty o. Pio

Duszp. niesłyszących

Rok Wiary 2012-2013



Główna Indeks



Nr strony



Wyszukiwarka ...




W OCZEKIWANIU NA PRZYJŚCIE PANA

Aby pójść za Chrystusem, trzeba oderwać się od wszystkiego. Między Nim a nami nie może stać grzech. + Trzeba się ogołocić, by spotkać Tego, który przykroił swoje Bóstwo do Człowieczeństwa. + Boże narodzenie to wzejście światła, "światłości wiekuistej", aby człowiek mógł wyjść z mroku.

Kto pragnie zostać uczniem Chrystusa, ten musi... co musi? Pytanie zasadnicze, fundamentalne. Dość spłaszczyliśmy ten pierwszy, podstawowy moment spotkania, wyrażając zgodę na chrzest niemowląt. Dotychczas stawialiśmy warunki rodzicom, którzy obiecywali publicznie, że przekażą dzieciom to, co podjęli się wypełnić. Okazuje się, że tego w wielu wypadkach nie spełniają.


1. Bóg Nieskończony przyjął granice Człowieczeństwa

Kiedy bogaty młodzieniec przyszedł do Chrystusa i zapytał (por. Mt 19,16-20): "Co mam czynić, żeby być Twoim uczniem?", Chrystus mu odpowiedział: "Zachowuj przykazania!" - "Te zachowywałem od młodości". Oto schemat weryfikacji fundamentalnej. Wypełnienie Dekalogu jest koniecznym przygotowaniem do zmiany myślenia i postępowania. Dziesięć przykazań danych przez Boga! Dialog z Chrystusem dalej tak wyglądał: "Jeśli chcesz być uczniem Moim, sprzedaj wszystko, co masz, rozdaj ubogim i chodź za Mną" (por. Mt 19, 21).

W tym sformułowaniu są dwa człony. Pierwszy to opuść; żebyś niczego nie cenił wyżej ponad to, co w drugim członie jest tak jasno sprecyzowane: pójście drogą Chrystusa. Chrystus jest wartością absolutną i najwyższą. Jest Bogiem. A Boga trzeba traktować w sposób boski. Wiele razy już zastanawialiśmy się nad tym, co to znaczy "sprzedać wszystko", zostawić, co się ma, nie mieć bogów cudzych przed Bogiem prawdziwym, nie stawiać bożków na piedestale przynależnym Bogu. Ale to jest tylko strona negatywna: "nie mieć"! W obrzędzie chrztu widać to bardzo wyraźnie: wyrzekam się ducha złego, szatana, jego spraw, jego pychy, grzechu, ale po to, by "pójść za Chrystusem". I to jest strona pozytywna. Sprzeciwiać się złu (agere contra), by naśladować Chrystusa, by wiedzieć, jaki jest Jego wewnętrzny świat (scire Jesum), jaka jest Jego skala wartości. Ją brać za swoją. Przyrzekam to wszystko, mówiąc: wierzę.

Wiemy, że Chrystus idzie do Jerozolimy ukrzyżowania (Mk 10,33), czego nie rozumieli Jego najbliżsi i przez wieki wielu chrześcijan, choć wieszają wizerunki krzyża w świątyniach, na szyi i znaczą się znakiem krzyża, ale wolą, żeby ten krzyż nie dotykał ich życia. By nie wypalał swojej pieczęci na ich istnieniu. My też, wprawdzie głośno śpiewamy: "Panie, Ty widzisz, krzyża się nie lękam", ale często, kiedy krzyż nas dotknie, możemy dosłuchać się drżenia własnej duszy, która tej tajemnicy nie może pojąć. I nie pojmie jej sama. Pojmie ją wtedy, kiedy pójdzie z Chrystusem do końca i doświadczy przywileju zwyciężenia krzyża z Chrystusem. Krzyż bez Chrystusa jest nie do zniesienia. Krzyż z Chrystusem jest zwycięstwem.

Chrystus wyraźnie wypowiadał się na ten temat. W wersji Ewangelisty św. Łukasza brzmi to dosyć ostro: "Jeśli kto przychodzi do Mnie, a nie ma w nienawiści swego ojca i matki, żony i dzieci, braci i sióstr, nadto i siebie samego, nie może być moim uczniem" (Łk 14,26). "Mieć w nienawiści" znaczy tutaj nie miłować czegoś lub kogoś więcej niż Chrystusa. Chyli kto miłuje więcej ojca, więcej matkę, więcej dziecko, żonę, brata, siostrę, więcej biznes, jak to nam dzisiaj ciągle proponują, materię, czy nawet dzieła kultury, muzykę, miłuje sztukę ponad wszystko, stawia na piedestale bóstwa, ten nie jest godzien Chrystusa. Nie rozumie, o co chodzi. I dodaje Jezus: "Kto nie nosi swego krzyża, a idzie za Mną, ten nie może być moim uczniem" (Łk 14,27). Warunek, którego nie można wykluczyć: kto nie wyrzeka się wszystkiego, co posiada, nie może być uczniem Chrystusa.

To jest komentarz do tego spotkania z Chrystusem bogatego młodzieńca, który mógł stać się Jego uczniem. Pierwsi uczniowie, Apostołowie, a później uczniowie pierwotnego Kościoła gromadzący się przy Apostołach, rozumieli, mając przed oczyma żywe jeszcze przykłady Matki Jezusowej, i właśnie Apostołów, najbliższych uczniów Chrystusa, jak wygląda w praktyce owa "złota reguła". W Dziejach Apostolskich, w pierwszej kronice wczesnych gmin chrześcijańskich, jest powiedziane, że "wzrastała liczba uczniów" (Dz 6,7). A my możemy sobie tylko zadać pytanie: Dlaczego wzrastała? Dzisiaj mówi się, że zmniejsza się ich liczba. Czy więc gdyby ci, którzy dostąpili przywileju uczestniczenia w męce, śmierci i zmartwychwstaniu Chrystusa, rozumieli tajemnicę krzyża - ci, którzy mają ją rozumieć, uczniowie Chrystusa, a nie chcą Go naśladować w Jego ogołoceniu, gdyby chcieli - to czy liczba by też wzrastała?

Tak, bo liczba chrześcijan wzrasta przez dynamizm wiary poszczególnych osób. Mając bowiem wiarę, wchodzą oni na drogę krzyża, która jest drogą życia: wiedzie ku zmartwychwstaniu. Ale zanim znak krzyża przyjmą za swój znak, by nim dawać innym znaki (gra słów, ale nie tylko), muszą zostać wtajemniczeni w misterium krzyża. Ile to już czasu poświęciliśmy na wyjaśnianie tego znaku, którym chrześcijanie się znaczą, w którym są cztery kierunki, jakby północ, południe, wschód, zachód, czy w którym linia pionowa przecina się z horyzontalną - wtargnięcie Boga w Trójcy jedynego w misterium ludzkie. Bóg z człowiekiem! To właśnie przynosi śmierć i zmartwychwstanie Chrystusa, Boga i Człowieka, i odsłania nam tajemnicę krzyża, który ma być treścią życia uczniów Chrystusa.

I oto przechodzimy do momentu, który w tej chwili przeżywamy. Kończy się Adwent - niedawno rozpoczął on nowy rok liturgiczny. Adwent, który służy przypominaniu tego, co stanowi istotę chrześcijaństwa. Mówi o przyjściu Boga - tym w historii i tym nieustannym w Eucharystii, i tym ostatecznym w śmierci - i spotkaniu tego, co "ma granice", z Nieskończonym. To spotkanie ma swój szczyt w misterium wcielenia, które przybliża nam Kościół w uroczystość Narodzenia Pańskiego.


2. Wcielenie to pierwsza odsłona paschalnego misterium

Na początku istnienia Kościoła, po zmartwychwstaniu Chrystusa, a znamy to z opisów dziejów pierwotnego Kościoła, obchodzono tylko jedno święto, dzień Chrystusa-Kyriosa. "Kyrios", "Pan" (śpiewamy "Kyrie, eleison - Panie, zmiłuj się!") to Jezus z Nazaretu, który przez śmierć i zmartwychwstanie stał się Królem, Zwycięzcą. Otóż w Kościele pierwotnym było jedno święto przeżywane co tygodnia, niedziela, Kyriak", dzień Pański (Ap 1,10), Dzień Zmartwychwstania (stąd nakaz Kościoła zobowiązujący do uczestniczenia we Mszy niedzielnej) i roczne przeżycie Wielkanocy jako wspomnienie zmartwychwstania, największego wydarzenia w dziejach zbawienia i w dziejach ludzkości. Wielkanoc jest po dziś dzień i będzie do skończenia świata centralnym świętem roku liturgicznego. Przygotowaniem do przeżycia tego święta jest Wielki Post.

W IV wieku rozpoczęło się strukturowanie drugiego okresu liturgicznego poprzez wprowadzenie jeszcze jednego wielkiego święta: przyjścia Pana do ludzi, wcielenia Syna Bożego, Bożego Narodzenia. Złączyło się ono z dwoma wcześniejszymi tradycjami, rzymską i bizantyjską.

W Rzymie, na miejsce pogańskiego święta Natalis Solis Invicti, Narodzin Niezwyciężonego Słońca, które było obchodzone w dniu zimowego przesilenia dnia z nocą (solstitium hibernale), dwudziestego piątego grudnia, wprowadzono Natale Christi, święto Narodzenia Chrystusa, po to, by niejako "ochrzcić" zespół pogańskich zwyczajów. Ludzie byli przyzwyczajeni do świętowania, a ponieważ przemieniali się z pogan w chrześcijan, zatrzymano ten dzień jako święto, ale w miejsce kultu Niezwyciężonego Słońca wprowadzono kult Nowego Słońca, którym jest Chrystus (Mal 3,20; por. J 8,12).

Na Wschodzie obchodzono też Boże Narodzenie szóstego stycznia, (bo wtedy przypadał tam przełom zimowy), w powiązaniu z objawieniem się Trójcy Świętej podczas chrztu Jezusa w Jordanie, i nazwano to święto Epifanią, po grecku Epiph neia, czyli świętem Objawienia Pańskiego. Później zatrzymano obydwa święta, choć zasadniczo dotyczyły tego samego. Utrzymano je dlatego, aby przyjście Pana, zejście Boga ku ludziom, było znakiem pokoju, w którym spotykają się wszystkie kultury, również i owe dwa światy, Wschodu i Zachodu.

Komplementarność tych dwu tradycji, ich dopełnianie się wzajemne, daje dopiero pełny obraz tego, czym to święto stało się dla pierwotnego Kościoła a potem już dla Kościoła późniejszych wieków. Pięknie wyraził to św. Paweł w Liście do Tytusa. Ale zanim przeczytam ten tekst, powiem, że Paweł wyczula już pierwszych chrześcijan, swoich czytelników na to, co określa termin "epifania", objawienie: Bóg zstąpił z nieba, stał się człowiekiem, by objawić niedostępny dla umysłu ludzkiego świat Boży. Nikt, kto jest w przepaści, nie wyjdzie z przepaści i nie zobaczy tego, co jest na górze. Dopiero Bóg zstąpił i objawił. Ale Jego pierwsze zstąpienie objawia to, co nastąpi przy drugim zstąpieniu, kiedy przyjdzie sądzić żywych i umarłych.

Już wspominaliśmy, że święto Bożego Narodzenia określane jest też szerzej jako adventus (przyjście), apokalypsis (odsłonięcie, objawienie), parusia (przybycie, obecność), czy epiphania (ukazanie się). Wszystkie te terminy wskazują na to, że Bóg odsłania przed nami całą swoją tajemnicę. I odsłonił już przez Chrystusa Wcielonego a odsłoni w pełni przez Chrystusa przychodzącego na sąd. Te dwa kresy zstąpienia Boga pokażą nam dopiero całą prawdę o tym, czego powoli uczymy się i co jak gdyby wydobywamy z ciemności. Bóg zbliża się ku nam. Tak jak w noc Bożego Narodzenia podczas Mszy Pasterskiej o północy: do ciemnego kościoła przy śpiewie "Wśród nocnej ciszy" wchodzi kapłan ze światłem i obwieszcza przyjście Pana. I zaczyna się Msza.

Pisze św. Paweł: "Ukazała się (apparuit, epeph ne), ukazała się bowiem (pierwsze przyjście) łaska Boga, która niesie zbawienie wszystkim ludziom i poucza nas, abyśmy wyrzekłszy się bezbożności i żądz światowych, rozumnie i sprawiedliwie, i pobożnie żyli na tym świecie, oczekując (drugie przyjście) błogosławionej nadziei i objawienia się chwały wielkiego Boga i Zbawiciela naszego, Jezusa Chrystusa" (Tt 2,11-13). Tutaj też używa Paweł tego samego terminu "adwent", "epifania": epiph neia tes dóxes, adventus gloriae, objawienie chwały.

Tak więc Bóg przychodzi na świat "przez Chrystusa, z Chrystusem, w Chrystusie" dwa razy. Raz na przecięciu dwu epok, Starego i Nowego Testamentu, pod panowaniem cesarza Augusta, w konkrecie historii. I Chrystus uczy nas o Bogu, mówi tyle, ile trzeba ludziom do zbawienia, by wyszli z przepaści grzechu, by z ciemności doszli do światła, by się wyrwali z niewoli szatana. Ale mówi: w pełni zobaczycie to wtedy, kiedy przyjdę po raz wtóry, sądzić żywych i umarłych. O tym właśnie pisze św. Paweł do Tytusa, a za jego pośrednictwem do wszystkich chrześcijan. Wróćmy do tekstu:

"Niegdyś bowiem i my byliśmy nierozumni, oporni, błądzący, służyliśmy różnym żądzom i rozkoszom, żyjąc w złości i zawiści, godni obrzydzenia, pełni nienawiści jedni ku drugim. Gdy zaś ukazała się (znowu: objawiła się, epeph ne) dobroć i miłość Zbawiciela, naszego Boga, do ludzi, nie ze względu na sprawiedliwe uczynki, jakie spełniliśmy, lecz z miłosierdzia swego zbawił nas przez obmycie odradzające (chrzest) i odnawiające w Duchu Świętym, którego wylał na nas obficie przez Jezusa Chrystusa, Zbawiciela naszego, abyśmy, usprawiedliwieni Jego łaską, stali się w nadziei dziedzicami życia wiecznego" (Tt 3,4-7). Tekst fundamentalny - proszę go sobie jeszcze raz przeczytać - przypominający w sposób zwięzły, jasny, precyzyjny całą teologię Bożego Narodzenia.


3. Boże Narodzenie już zaczyna wtajemniczać w krzyż

Boże Narodzenie, jak już w tych wstępnych rozważaniach zauważyliśmy, nie jest świętem koncentrującym się wokół samej tylko tajemnicy wcielenia, lecz pomaga nam lepiej zrozumieć Wielkanoc, Paschę Chrystusa. Co więcej, jest już tej Paschy początkiem. Może nawiążę wprost do katechumenów, którzy pamiętają, że znak krzyża przyjęli w wigilię Adwentu. Już otrzymali pierwszy obrzęd chrztu, który dokona się w pełni w wigilię Wielkanocy. Jak klamrą spięte są te dwa momenty. Będziecie śledzić, jak kolejno, po stopniach dochodzi się do tego momentu szczytowego, kiedy poprzez polanie wodą i wezwanie imion Osób Trójcy Świętej ten krzyż dany na czole jak gdyby się uwydatni. Wiara mówi, że zanurzeni w wodzie chrztu uczestniczą w śmierci Chrystusa (por. Rz 6,3). Mają więc na sobie stygmat krzyża. Stygmat Jezusa Chrystusa umierającego na krzyżu, przybitego do bierwion drzewa. Ale także, zjednoczeni z Jego losem, uczestniczą już w Jego zmartwychwstaniu (por. Rz 6,4).

Każdy ochrzczony otrzymując ten stygmat dostępuje przywileju łączności z Chrystusem. Na miłość ludzką kładą się zasługi męki Chrystusa. Ale też i wymagania męki Chrystusa, żeby człowiek w imię miłości nie czynił zła, żeby w imię miłości nie niszczył, lecz miał taką miłość, jak Chrystus, który życie położył (J 15,13) za to, by niczego nie zniszczyć (por. J 6,39). Chrześcijaństwo pokazuje tę głębię i heroizm, do jakiego zdolny jest człowiek, gdy zrozumie mękę Chrystusa. Św. Maksymilian Kolbe w Oświęcimiu położył życie za nieznanego człowieka tak, jak Chrystus. Kładą je nie tylko męczennicy, ale i wyznawcy, dając życie kropla po kropli, w codziennym trudzie. Tego uczy nas teologia Bożego Narodzenia, prowadząca do zrozumienia Paschy Chrystusa.

Adwent wtajemnicza nas więc w krzyż Chrystusowy. Uczy nas, że Bóg Nieskończony ma granice, okryty chwałą jest wzgardzony, jak śpiewamy w kolędzie. Uczy nas, żebyśmy coraz bardziej poznawali, jakie były motywy tego uniżenia. Czemu wyniszczył, ogołocił samego siebie, stawszy się posłusznym aż do śmierci, i to śmierci krzyżowej (Flp 2,8). Otóż po to, by (jak będziemy w dzień Bożego Narodzenia się modlić) "zajaśniał nam dzień nowego odkupienia, przygotowany od wieków, dzień wiecznego szczęścia" (responsorium z Godziny czytań).

Co to znaczy szczęście wieczne? Kto się nad tym zastanawia, że otrzymuje szczęście wieczne, jeśli jest wierny Bogu w Jego drodze krzyżowej, wierny w podjęciu tego samego losu, który podejmuje Chrystus? Przy śmierci nad trumną mówimy: "światłość wiekuista niechaj mu świeci". To Chrystus jest tą Światłością wiekuistą, która rozpoczyna w nas szczęście wiekuiste już tu na ziemi. Chrzest jest wielkim cudem, przez który się to dokonuje, i trzeba ponosić konsekwencje i odpowiadać za to, że się chrzest przyjęło. Niestety, niewielu rozumie, kiedy w domach ozdabia choinkę, że to właśnie wieczne szczęście pobudza ludzi do wyrażania tego w sposób taki prosty. Dzieci rozumieją, że coś się wtedy dzieje. Ktoś nas obdarował hojnie, świecą się lampki, mienią się ozdoby, wieszamy na drzewku łańcuchy. Hojność darów oznacza łaskę. Apparuit gratia - ukazała się łaska Boga! A więc zaczął się dzień, który już nie ma zachodu (por. Orędzie wielkanocne).

Kto się ochrzcił w Jezusie Chrystusie, wyrzekł się szatana i wyznał wiarę w Chrystusa, ten ma powód do radości. Stąd też przywilej starodawny: każdy ksiądz w dzień Bożego Narodzenia może odprawić trzy Msze. Śpiewaj "Gloria" trzy razy dziennie, "Gloria in excelsis Deo! - Chwała na wysokości Bogu!", bo Bóg objawił swoją chwałę i ty masz w sobie zadatek tej chwały, to ona rozbrzmiewa w tobie śpiewem radosnego hymnu. "Vidimus gloriam Eius", zobaczyliśmy Jego chwałę. To jest tekst centralny: "Słowo stało się ciałem i zamieszkało wśród nas. I oglądaliśmy Jego chwałę" (J 1,14). Otworzyliśmy się na przyjęcie tej chwały, tak jak Matka Jezusowa, kiedy Duch Święty oznajmił jej, że zostanie Matką Boga. Największy przywilej i najwyższa komandoria, jaką w dziejach ludzkości otrzymał człowiek.

Adwent, jego świętowanie, przygotowywanie, przypominanie tych wszystkich treści rokrocznie jest po to, aby coraz dojrzalej przeżywać święto Bożego Narodzenia i święto Epifanii, zwane bardziej popularnie w Polsce świętem Trzech Króli. I przeżywając wiedzieć, że tu jest sekret wejścia w tajemniczy świat Boga, który się otwiera kluczem krzyża. O clavis David - woła Kościół w Adwencie, Kluczu Dawida, który otwierasz i zamykasz (por. Iz 22,22). A Jezus wręcza Piotrowi klucze królestwa: "Tobie dam klucze królestwa niebieskiego; cokolwiek zwiążesz na ziemi, będzie związane w niebie, a co rozwiążesz, będzie rozwiązane" (Mt 16,19). To sobie przypominamy i to świętujemy.

Adwent trwa cztery tygodnie i jest po to, aby ten przygotowawczy etap wprowadzający w misterium Bożego Narodzena, etap w którym czytania, codziennie inne, przynoszą wiele treści do refleksji, skłonił ludzi do właściwego traktowania tego czasu. Aby poznając tajemnicę krzyża, sami uczestniczyli w tej tajemnicy.

Pamiętają starsi, jak rygorystycznie przestrzegano przykazanie kościelne: "W czasach zakazanych, w Adwencie, w Wielkim Poście, wesel i zabaw nie urządzać". To przykazanie wyrosło kiedyś, przed wiekami, ze zrozumienia tajemnicy krzyża, którą nam Adwent odsłania. Ludzie podejmowali uczynki pokutne, wyrzekali się przyjemności, żeby upodobnić się do Chrystusa idącego wąską drogą krzyża. Częściej chodzili do kościoła. Stąd roraty, stąd oczyszczenie się w sakramencie pokuty, by już od początku tego okresu, który nam przybliża przyjście Pana, spotykać Go częściej i umacniać się mądrością Jego krzyża. Wielu ludzi szuka dodatkowych momentów skupienia, refleksji, modlitwy, nawet surowszego sposobu modlenia się: na kolanach, żeby wejść w tę atmosferę, jaką Adwent w sobie niesie - oczekiwania, tęsknoty i czuwania.

Od połowy grudnia rozpoczyna się drugi etap, przygotowujący już bezpośrednio do Świąt. Teksty są już nabrzmiałe niecierpliwością oczekiwania. "Niebiosa, spuśćcie Sprawiedliwego jak rosę, niech się otworzy ziemia i zrodzi Zbawiciela". "Radujcie się. Pan jest blisko". Czy ten wspaniały tekst, który powtarzamy w prefacji: "On już dzisiaj pozwala nam cieszyć się tajemnicą swojego Narodzenia, aby gdy przyjdzie, znalazł nas czuwających na modlitwie i pełnych wdzięczności".

A więc krzyż, moi drodzy. Krzyż, który pozwala nam zobaczyć prawdziwą drogę, jaką trzeba iść. Już przez to, że Bóg stał się człowiekiem w ogołoceniu, w ciasności ludzkiej kondycji, jest konkretna nauka i prawda, zasada życia. Wąska droga jest drogą dla nas, ma być regułą naszego życia. Równocześnie mamy świadomość, jaki jest kres tej drogi. W wizerunku krzyża Drera poprzez rany przebitych rąk i nóg widać promienie zmartwychwstania, które świecą w kierunku ludzi. Jest wiele takich pięknych wizerunków, które można brać do ręki i wpatrywać się.

Jesteśmy teraz w świątyni, gdzie błogosławiony Michał Giedroyć przed pięciuset laty klęczał przed wizerunkiem krzyża z głównego ołtarza. I "dobrze" klęczał, skoro nawet tu, w kaplicy, namalowano obraz, jak po drabinie krzyża wspina się do nieba. Bardzo wyraźna aluzja do tego, o czym mówimy. Krzyż, przedmiot, w który się wpatrujemy widząc w nim oblicze Chrystusa, staje się szczeliną, przez którą widać horyzonty nieba, królestwa Bożego, gdzie żyje Bóg. Dlatego ludzie w momencie śmierci całują krzyż Chrystusa. Trzymają go w ręku i wiedzą, że będą przebijać się poprzez ciemność ostatniej walki do światła zmartwychwstania.

Zauważmy na koniec tej refleksji, że stawanie się dojrzałym chrześcijaninem jest nieodłączne od przeżywania tych okresów roku kościelnego, głównie Paschy, Wielkanocy, ale i Adwentu. Od wpatrywania się w to, co pokazuje liturgia, by odkodowując znaki-słowa, rozumiejąc je coraz głębiej, coraz pełniej uczestniczyć w tej Rzeczywistości, którą znak nam przybliża.


W górę
Cofnij Strona główna Copyright © 2000-2017 by Diecezja Sandomierska
Poinformuj Redakcję Portalu: www@sandomierz.opoka.org.pl
Aktualizacja: 7 czerwca 2011